Strażacy apelują, by nie podpalać traw

fot.pixabay
Reklamy

Okres od marca do czerwca jest szczególnie trudny dla strażaków. To okres wzmożonej pracy związanej z pożarami traw. Choć co roku strażacy apelują, by nie wypalać terenów trawiastych i łąk to zawsze znajdzie się jakiś osobnik, który podpali trawy. A straty spowodowane tym procederem są ogromne. Przede wszystkim też jest duże zagrożenie dla życia ludzi i zwierząt.

Ta średniowieczna metoda agrarna, polegająca na wypalaniu łąk i nieużytków mimo upływu niemal tysiąca lat jest mocno zakorzeniona w mentalności społecznej, choć jak dowiedziono jest ona degradacyjna, gdyż niszcząca w ogromnym stopniu środowisko naturalne. W płomieniach giną bowiem wszelkie formy życia, w tym też korzystne dla przyrody. Ofiarą płomieni padają też często młode ptaki i zwierzęta, które dopiero co przyszły na świat, gdyż ich zwierzęcy rodzice nie są w stanie uchronić młodych przed płomieniami. Nie trafia też do amatorów podpaleń to, że jak dowodzą biologowie spalona ziemia jest kompletnie wyjałowiona i nie ma żadnej wartości, więc nie poprawia to jakości plonów, w co wierzą niektórzy.

– Pomimo corocznych, licznych działań prewencyjnych mających uświadamiać o szkodliwości wypalania traw, ilość interwencji związanych z tym procederem wciąż oscyluje na wysokim poziomie. W minionym roku na terenie Mazowsza wystąpiło 6 439 pożarów traw. Natomiast od początku 2023 roku odnotowano już blisko 500 takich zdarzeń. Każdy z tych pożarów niesie za sobą tragiczne konsekwencje dla ekosystemu i stanowi zagrożenie dla życia zwierząt i ludzi. Za większość tych pożarów, niestety   odpowiedzialność ponosi człowiek – informują st. bryg. Jarosław Piotrowski, Mazowiecki Komendant Wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej wraz z Sylwestrem Dąbrowskim, wicewojewodą mazowieckim, sygnatariuszami apelu do mieszkańców, by nie wypalali traw.

Jak zaznaczają, charakterystyczne dla pożarów traw jest to, że bardzo często wymykają się one spod kontroli i przenoszą na pobliskie lasy i zabudowania. Wystarczy silniejszy podmuch wiatru lub zmiana jego kierunku, co wiosną jest dość częstym zjawiskiem. Pożary te zdaniem strażaków są trudne do opanowania, a przy silnym wietrze rozprzestrzeniają się na ogromne powierzchnie. W wyniku swej lekkomyślności i takich przedsięwzięć ludzie tracą niejednokrotnie dorobek całego życia. Bywa też i tak, że sami podpalacze stają się ofiarami podpaleń traw. Strażacy natrafiają też na zwłoki osób, które po podpaleniu traw wskutek zmiany kierunku wiatru giną w sprowokowanym przez siebie pożarze. Takie zdarzenie miało miejsce kilka lat temu na terenie powiatu sochaczewskiego. Starszy mężczyzna nie zdołał uciec przed płomieniami i zginął spalony żywcem.

-Inną konsekwencją tego rodzaju pożarów jest zmniejszenie widoczności na drogach związane z dużym zadymieniem, co skutkować może z niebezpiecznymi sytuacjami na drodze. Podpalanie traw jest zatem ryzykownym sposobem przeprowadzania wiosennych porządków – zaznaczają strażacy.

Przed wypalaniem traw ostrzegają również leśnicy, gdyż proceder ten stanowi ogromne zagrożenie dla lasów. Tereny upraw rolniczych i leśnych często ze sobą sąsiadują, a czasem wręcz się przenikają i występują naprzemiennie. Ogień z nieużytków rolnych często przenosi się na obszary leśne, stanowiąc zagrożenie dla zwierzyny. Płomienie niszczą bezpowrotnie cenne drzewostany, które do odrodzenia potrzebują czasem nawet kilku dziesięciu lat.

W apelu wicewojewody i mazowieckiego komendanta straży przypomina się, że zgodnie z ustawą o ochronie przyrody za wypalanie traw grozi kara nagany, grzywny, a nawet aresztu i ograniczenia wolności. Za podpalenie terenów trawiastych można zapłacić do 30 tys. zł.

Tak więc wypalenie traw jest nie tylko niebezpieczne i szkodliwe dla natury, ale też nieopłacalne z gospodarczego punktu widzenia, jako archaiczna metoda oraz prawnie zabronione.

Bogumiła Nowak

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz