
Ironią losu jest, że dom Franciszka Urbańskiego skazanego w „Procesie Szesnastu”, stojący przy ulicy Staszica, najpierw za swą siedzibę objęło Gestapo, a następnie ulokował się w niej Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa. To właśnie w nim katowano Żołnierzy Wyklętych z terenu powiatu sochaczewskiego w tym członkowie oddziału „Czarnego”.
Rozwiązanie struktur Armii Krajowej przez generała Leopolda Okulickiego 19 stycznia 1945 roku nie oznaczało dla niektórych członków tej organizacji zakończenia walk. Pojawił się bowiem nowy, nie mniej groźny przeciwnik – Związek Radziecki, który przy pomocy NKWD a także komunistycznej partyzantki rozpoczął tworzenie struktur rządowych, całkowicie zależnych od Moskwy. Dlatego Okulicki już 27 lipca obejmuje nowe stanowisko – komendanta NIE, organizacji, stawiającej sobie za cel odpór sowieckiej polityce. NIE działało w daleko trudniejszych warunkach niż AK podczas okupacji niemieckiej, stając w obliczu skuteczniejszej infiltracji dawnych środowisk konspiracyjnych i masowych aresztowań.
Już w marcu doszło w Pruszkowie do podstępnego aresztowania kluczowych członków NIE, samego Okulickiego, a także płk. Emila Fieldorfa, którzy stawili się na rozmowy negocjacyjne z nową władzą. Pojawia się też tu ślad sochaczewski – w tzw. „Procesie Szesnastu”, który odbył się po pruszkowskim aresztowaniu członków NIE, postawiono również zarzuty byłemu posłowi Stronnictwa Pracy, Franciszkowi Urbańskiemu. Według artykułu z „Sochaczewianina”, „Apteka w bramie” (nr 4/16 maj 1991) autorstwa Marii Gołkowskiej, kamienica przy ulicy Staszica była zwana „domem posła Urbańskiego”, gdyż właśnie on był jej właścicielem i mieszkał tam przez jakiś czas z rodziną. Ironią losu jest, że ów dom najpierw za swą siedzibę objęło Gestapo, a następnie ulokował się w niej Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa.
W maju 1945 roku NIE zakończyła działalność, nowy komendant płk Antoni Stojca uznał jej dalsze funkcjonowanie za niemożliwe. Ale już we wrześniu powstała nowa organizacja o charakterze antykomunistycznym – zrzeszenie Wolność i Niezawisłość. Na jej czele stanął płk Jan Rzepecki.
Niezłomni z Sochaczewa
Obszar Centralny WiN powstał na bazie struktur Armii Krajowej, a następnie NIE i DSZ. Komenda tego Obszaru istniała od września 1945 do stycznia 1947 roku. Zachowano strukturę organizacyjną AK, przy czym Warszawa Zachód była jednym z trzech podokręgów Obszaru Warszawskiego ZWZ-AK o kryptonimie „Folwark”. Dalszy podział obejmował inspektoraty – Skierniewicki i Sochaczewski – ten ostatni obwody: Grójec – „Głuszec”, Błonie – „Bekas” oraz Sochaczew „Skowronek”.
O próbie utworzenia sochaczewskiego oddziału WiN wspomina major Zygmunt Boczkowski „Kruk”: „Wróciłem [do Chodakowa], ale chłopcy nie poujawniali się wszyscy, znaczna część chłopaków. Broni mieliśmy dużo, mieliśmy swoje schowki, broń nie była zdana. Ale nie mieliśmy dowódcy, żeśmy sami zbierali broń. Nie wiadomo, na co żeśmy czekali. Może że Amerykanie przyjdą, nas wyzwolą. Każdy na to czekał wtedy. W rezultacie jeden z chłopców się postarał o dowódcę. Przyszedł do nas z Warszawy dowódca, to był kapitan „Czarny”, taki był jego pseudonim. On był w Puszczy Kampinoskiej, w Powstaniu był też, był wtedy podporucznikiem czy porucznikiem. Później ktoś go awansował. Przyszedł, przedstawił się jako kapitan „Czarny”. Był naszym dowódcą. Nas było sporo, ze dwudziestu paru chyba chłopaków, którzy się nie poujawniali. Nawet ci, co się poujawniali, też należeli do naszej grupy, razem z nami zbierali broń. Jak dowódca nas przejął, to nas podzielił na sześcio-, siedmioosobowe sekcje. Każda sekcja miała inne zadanie do wykonania. Trafiłem do sekcji dywersyjno-likwidacyjnej. Ja byłem w tej sekcji, Marian był, Rysiek Gryniewicz, Stasiek Jeznach, Janek Owczarek, Tadzio z Boryszewa był, tak że w sumie nas tam było sześciu.
Oddział kapitana „Czarnego” działał do października 1945 roku, kiedy to jego członkowie w większości zostali aresztowani. Boczkowski wspomina o kilku próbach wyciągania informacji od funkcjonariuszy UB, oraz nawet planie likwidacji lokalnego donosiciela. Niestety wydaje się, że grupa działała bez większych sukcesów, a przynajmniej „Kruk” o nich nie wspomina.
Okolice Sochaczewa, to obszar działalności jeszcze jednego „wyklętego”. Władysław B. Dubielak ps. „Myśliwy”, był członkiem ROAK (Ruch Oporu Armii Krajowej), który stał na czele oddziału liczącego ponad 20 osób. Gdy dalsza działalność w Polsce okazała się niemożliwa, w 1949 roku zbiegł do Berlina Zachodniego, gdzie nawiązał kontakt z wywiadem brytyjskim. Niestety wpadł i został we wrześniu 1954 roku deportowany do Polski. Wyrokiem WSG w Warszawie skazany 4 września 1955 roku na karę śmierci, stracony 27 października 1955 roku.
Bitwa o Leśnią
Także i Zygmunt Boczkowski zdając sobie sprawę, że może zostać aresztowany najpierw przeniósł się z Chodakowa do Warszawy, a następnie próbował przedostać się na Zachód: „Długo nie pomieszkałem, bo szedłem Alejami i jechał tramwaj, na stopniu (bo ciasno było w tych tramwajach bardzo i dużo osób jeździło na stopniu) jechał jeden z ubowców, który mnie znał, tramwaj jechał nawet dość szybko, a ja szedłem Alejami i on mnie rozpoznał, jeszcze mi pięścią pogroził, ale bał się wyskoczyć z tego tramwaju, bo tramwaj dość szybko jechał. Niestety wiedziałem, że już wiedzą, gdzie jestem, że w Warszawie jestem, więc nie było wyjścia, dostałem adres do takiego Brzezińskiego, który był też akowcem, mieszkał jakieś może półtora kilometra przy granicy czeskiej w takim miasteczku Leśna – to miasteczko tak się nazywało.
Dostałem do niego adres z myślą o tym, że przez Czechosłowację mi się uda dojść do strefy amerykańskiej – bo tam strefa amerykańska była w Czechosłowacji – i tam do niego dotarłem. Ten Brzeziński był dyrektorem administracyjnym w fabryce w Leśnej, tam była fabryka, taka spora nawet fabryka, mówi: „Ja ci załatwię, to pójdziesz z chłopakami ze Lwowa, tu są akowcy ze Lwowa i oni się szykują przejść z bronią w ręku do tej strefy amerykańskiej przez Czechosłowację”. Ale ci, jak się później okazało, bo też tam nie wiedziałem wszystkiego, ale ten Heniek (Brzeziński) mi powtarzał, mówi: „To są akowcy ze Lwowa, którzy założyli w Leśnej Urząd Bezpieczeństwa”. Wyposażyli się w broń solidną i on tam z którymś z nich rozmawiał, i oni powiedzieli, że jak będą wychodzić, to mnie zawiadomią, i miałem z nimi iść. Ale tam się wydarzył taki wypadek, że jakiś ruski żołnierz kobietę gdzieś wciągnął w bramę, chciał zgwałcić, jeden z tych ubowców przechodził, nie wiem, czy go postrzelił, czy zastrzelił tego żołnierza ruskiego. Ci Rosjanie się dowiedzieli, ta kobieta uciekła, ale ktoś tam może widział, że to ubowiec, bo oni chodzili w mundurach wojskowych. Rosjanie przyjechali pod ten Urząd Bezpieczeństwa, żeby im go wydać, a oni nie chcieli wydać, to przyjechało ich więcej i tam podobno, tak jak później słyszałem, bo przy tym nie byłem, podobno tam się wywiązała strzelanina i ci akowcy ze Lwowa jakimś tylnym wyjściem wszyscy powychodzili z bronią (Rosjan tam chyba też coś zginęło), poszli na Czechosłowację, poszli w kierunku tej strefy amerykańskiej. Rano przyjeżdża, z pracy zerwał się ten Brzeziński i mówi: „Tu będzie gorąco w Leśnej, musisz stąd uciekać, bo oni już poszli”. Dał mi taki adres do swojego brata czy kuzyna, też się Brzeziński nazywał, do Jeleniej Góry.
Dotarłem do tej Jeleniej Góry, on mi tam załatwił nawet pracę, hotel taki był przyfabryczny, w celulowni tam pracowałem. Później spotkałem kwatermistrza, z Warszawy go znałem, on tam wysiedlał tych Niemców, przydzielił mi nawet dom z ogrodem, pracowałem chyba ze dwa i pół roku w Jeleniej Górze. Mógłbym tam dalej jeszcze pracować, ale jak to młodzi, żeśmy się wygłupiali po prostu, a to było jakieś referendum „trzy razy tak” czy jakieś głosowania były. To raz żeśmy powyrzucali im z samochodu te paczki, żeśmy porozrywali z takimi odcinkami na głosowanie, do rynsztoka żeśmy powyrzucali. Oni weszli do Podhalanki zanieść te paczki, a reszta została, samochód był otwarty. To później zaczęło się nami interesować UB, trzeba było uciekać z Jeleniej Góry”.
Bandyci na etacie
Powstanie organizacji antykomunistycznej spotkało się ze zdecydowaną reakcją struktur Urzędu Bezpieczeństwa. Jak już wspomniałem – Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa przejął swoją siedzibę po Gestapo, mieściła się ona przy ulicy Staszica, która w latach 1945-1954 stała się najposępniejszym budynkiem w mieście. Figuruje również na IPN-owskiej liście „Miejsc represji komunistycznych w latach 1944-56”.
Boczkowski wspomina również o „zasadach” werbunku do UB w Sochaczewie, co było zadaniem kapitana NKWD, niejakiego Pawlenki: „Zaczęli tworzyć Urząd Bezpieczeństwa w Sochaczewie. Później przyszedł dowódca, rosyjski enkawudzista to był, nazywał się kapitan Pawlenko. Z UB, które się utworzyło, powyrzucał wszystkich inteligentnych chłopaków. Mówi, że on tu inteligencji żadnej nie potrzebuje, on potrzebuje złodziei, bandziorów. Takich potrzebuje. I co się okazało? Że Kazimierczak, który był bandziorem w czasie okupacji niemieckiej, z całą swoją bandą znalazł się w Urzędzie Bezpieczeństwa, był tam przyjęty”.
Faktycznie nie było to problemem, gdyż tak jak zręby lokalnej AL i GL, tak późniejsze UB tworzyli często osobnicy bandyckiego autoramentu, nader chętnie rekrutowanego przez NKWD.
Przyglądając się ludziom tworzących sochaczewską bezpiekę, należy zwrócić uwagę na dwa elementy – niskie wykształcenie i zdemoralizowanie. Takim funkcjonariuszem był np. Tadeusz Mazurowski. Edukację zakończył na 7 klasach szkoły powszechnej. Podczas okupacji działał w Armii Ludowej, awansowany w 1944 na podporucznika, w 1945 roku został porucznikiem UB. Wspólnie z NKWD przyczynił się do stworzenia Urzędu Bezpieczeństwa w Płocku, bezpośrednio po wkroczeniu tam Rosjan. Wraz z innymi oficerami UB dokonywał aresztowań mieszkańców Płocka, zaangażowanych w działalność konspiracyjną podczas wojny, według list dostarczonych przez NKWD. Pomiędzy 6 lipca 1945 a 22 sierpnia 1945 – był zastępcą szefa PUBP Sochaczew, następnie od 22 sierpnia 1945 do 14 maja 1947 – zastępcą i p.o. szefa PUBP Sochaczew. W jego przypadku jednak myśliwy zmienił się w zwierzynę – 12 lipca 1948, we wsi Kolonia Pniewo Wielkie, zginął podczas starcia z patrolem NSW pod dowództwem komendanta Mieczysława Dziemieszkiewicza „Roja“.
Od 1946 do 1948 w Sochaczewie pracował również major Eugeniusz Serwiński, przeniesiony później do Płocka. On z kolei wsławił się akcją wyłapywania członków konspiracji w tym mieście – w samą wigilię 1948 roku. Ponieważ nie udało się aresztować nikogo z podejrzanych, zamknięto 19 członków ich rodzin. Sposób działania ubeków był więc bardzo zbliżony do działania Niemców, o tyle groźniejszy, że wroga nie wyróżniał już inny język, ani nieznajomość lokalnych realiów.
Miejsce uświęcone
Przy sochaczewskim budynku PUBP stoi skromny kamień z tabliczką o następującej treści:
„Miejsce uświęcone krwią Polaków, żołnierzy Armii Krajowej, mieszkańców Ziemi Sochaczewskiej, więzionych i torturowanych w tym budynku przez komunistów. 17.09.2001 r.”
O warunkach przetrzymywania aresztantów wspomina Henryk Tomaszewski: „Zostałem osadzony w celi, mieszczącej się w suterenie. Zabite okno specjalną skrzynką wychodziło na ulicę tak, aby trochę światła wpadało z góry, a my żebyśmy nie widzieli nóg przechodniów. Cela była o wymiarach 2,5 na 4 m i miała zakratowane okno, oraz drzwi drewniane z judaszem, zamykane na sztaby od zewnątrz. Nad drzwiami był otwór prostokątny, w którym świeciła się żarówka. Cela była wyposażona w kibel, przykryty kawałkami tektury. Opróżnialiśmy go tylko raz o godzinie 6:00. Poza kiblem było tylko trochę słomy, na której spali aresztanci”.
Na początku lat 50. działalność podziemia antykomunistycznego została wygaszona. Założenia, które sobie ono stawiało za cel, okazały się już niemożliwe do zrealizowania, zaś aparat służb, których zadaniem była jego eliminacja, działał coraz skuteczniej. Ci, którzy nie złożyli broni w tych ostatnich, najtragiczniejszych bodaj latach, zostali skazani na zapomnienie. Dziś po latach ponownie wraca dyskusja i próba oceny sensu ich walki – walki odbywającej się w naszkicowanych powyżej okolicznościach, co jest zadaniem bardzo dla badaczy trudnym.
Warto również wspomnieć o tym, że do tej pory nie doczekaliśmy się opracowania dotyczącego mieszkańców powiatu sochaczewskiego, którzy walczyli w podziemiu niepodległościowym po wkroczeniu do Sochaczewa Armii Czerwonej. Jedyne informacje na ten temat można znaleźć w książce Henryka Zaczkowskiego i Stanisława Janickiego „Armia Krajowa na Ziemi Sochaczewskiej”, oraz w artykułach zamieszczanych w Expressie Sochaczewskim”. Wiadomo, że już kilka dni po wkroczeniu do miasta Rosjanie aresztowali ośmiu żołnierzy podziemia. Większą akcję NKWD i UB przeprowadziły jesienią 1945 r., kiedy zostało aresztowanych 42 akowców. Jednak represje na niewiele się zdały.
We wrześniu 1945 r. na terenie powiatu sochaczewskiego powstały struktury Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość (Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji „Wolność i Niezawisłość”). Przetrwały one do 1949 r., kiedy to w wyniku donosu UB aresztował część członków sochaczewskiego WiN-u. Do więzień trafiło dziewięciu z nich. Udało się nam jednak ustalić nazwiska tylko trzech. Byli to: Ryszard Połeć – skazany na karę śmierci, zamienioną na 15 lat, następnie na mocy amnestii wyrok złagodzono na 6 lat, w końcu został skierowany na trzy lata do kopalni – na tzw. przodki śmierci. Podobny wyrok otrzymał Jerzy Ekielski. Trzecim, znanym nam żołnierzem WiN, aresztowanym wówczas był Tadeusz Niziński.
Należy podkreślić, że przetrwanie sochaczewskich struktur WiN do 1949 roku było sukcesem. Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Sochaczewie słynął z niesłychanej brutalności, która przestraszyła nawet przełożonych sochaczewskich ubowców. Świadczy o tym rozkaz Stanisława Radkiewicza, twórcy komunistycznego terroru w Polsce. Skazał on w nim dwóch funkcjonariuszy PUBP w Sochaczewie: Władysława Kubińskiego i Ludwika Wasilewskiego na 15 i 12 lat więzienia za pobicie zatrzymanych i spowodowanie śmierci jednego z nich.
Radosław Jarosiński/ Jerzy Szostak
Źródła
Archiwum Historii Mówionej, wywiad Mariusza Kudła z Zygmuntem Boczkowskim ps. „Kruk”.
Łeszczyński Grzegorz., Okręg Warszawski zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” na tle struktur centralnych. Warszawa 2019.
Twarze Bezpieki – wystawa w opracowaniu dra Łukasza Kamińskiego, Pawła Rokickiego, Agnieszki Rudzińskiej
Pawłowicz Jacek „Ludzie Płockiej Bezpieki” Warszawa 2007
Pawłowicz Jacek, Rybicka Monika „Twarze Mazowieckiej Bezpieki”, katalog wystawy
Tomaszewski Henryk – „Garść Wspomnień” – Wydawnictwo „Perła” 2008
Express Sochaczewski
Podpisy pod zdjęciem:
Fot. Główne – Kamienica przy ulicy Staszica, najpierw za swą siedzibę objęło ją Gestapo, a następnie ulokował się w niej Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa.
Fot. 1 – Zygmunt Boczkowski ps. „Kruk” – członek sochaczewskiego oddziału WiN kapitana „Czarnego”.
Fot. 2 – Ryszard Połeć – Jeden z ostatnich niezłomnych Sochaczewa – skazany na karę śmierci, zamienioną na 15 lat więzienia.
Fot. 3 – Władysław B. Dubielak ps. „Myśliwy”, skazany na karę śmierci – stracony 27 października 1955 roku. Był ostatnią osobą straconą w więzieniach PRL z przyczyn politycznych.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis