Uratowali małego kotka

Sochaczewskim strażakom zdarza się od czasu do czasu ratować zwierzęta, które wpadły w tarapaty. Są to psy, koty, czy nawet inne dzikie stworzenia znajdujące się w trudnej sytuacji np. wpadły w jakąś pułapkę z której nie potrafią się wydostać o własnych siłach. Tak zdarzyło się n aul. Żeromskiego, w piątek, 27 stycznia około godziny 19.00. Ofiara był mały kotek, którego ratowali strażacy.

Maluch zapewne wystraszony przez jakieś inne zwierzę lub może człowieka uciekł na drzewo, przy krawężniku ul.. Żeromskiego, nieopodal sklepu z rozmaitymi drobiazgami domowymi. Strażaków wezwała właścicielka kotka zaniepokojona jego zniknięciem. Czworonóg przepadł około godziny 16.00. Poszukiwania trwały dłuższy czas. Potem okazał się, że kotek uciekł tak skutecznie, że znalazł się na samej górze, ponad 3-4 metry n ad ziemią. I tkwił tam długi czas trzymając się kurczowo nikłych gałązek na koronie drzewa. Dostrzegł go jakiś przechodzień i wezwał strażaków.

On tak siedział prawie dwie godziny. Na szczęście jakoś znalazła się właścicielka tego kociaka. Niech go tylko uratują – zauważył jeden z gapiów.

Na ulicy zebrał się spory i dość liczny jak na wieczorną porę tłumek. Strażacy z Komendy Państwowej Powiatowej Straży Pożarnej w Sochaczewie przybyli ze specjalistycznym sprzętem. Obejrzeli i zlokalizowali miejsce, oświetlając je. Przerażony zwierzak nawet nie drgnął. Następnie ruszył wysięgnik z koszem. Zgromadzona publiczność z zapartym tchem śledziła ruch w kierunku kota. Na dole właściciela z grupką przyjaciółek rozłożyła koc – płachtę, by zabezpieczyć miejsce przed upadkiem pupila. Było około 3-4 metry nad ziemią.

Nie ma szans, że przeżyje jeśli spadnie z takiej wysokości – zauważył inny z gapiów, tata w kilkuletnim synek, który patrzył przerażony na to co się działo.

Wszystko jednak wyszło perfekcyjnie. Kociak został ściągnięty z wierzchołka drzewa. Zgromadzona publiczność nagrodziła strażaków rzęsistymi brawami. Jednak w pewnym momencie maluch zaczął się wyrywać i rozpaczliwie wrzeszczeć. Strażak był jednak na to przygotowany. Przycisnął go rękawicą. Na dole przejęła kotka jego właścicielka otulając go kocem. Gromadka gapiów powoli się rozchodziła   usatysfakcjonowana strażacką akcją.

Jak to dobrze że uratowano tego kotka – stwierdziła starsza kobieta.

To nie pierwsza taka akcja ratownicza. Średnio kilka razy do roku strażacy sprowadzają koty na ziemię. W okresie Bożego Narodzenia ratowali psiaka, który w niewiadomy sposób dostał się na krę na Bzurze. Pies nie potrafił sobie poradzić. Dopiero pomoc strażaków uratowało mu życie. Nie ma miesiąca by jakieś zwierzę nie skorzystało z ratunku.

W historii   sochaczewskiej jednostki najczęstsze przypadki – to psy i koty, ale są też gospodarcze zwierzęta – jak krowy, czy kozy, a nawet dzikie. Strażacy ratowali sarny, dziki, bobry, a nawet łosia, czy przymarznięte dzikie ptaki – w tym łabędzie. I choć ten ratowanie zwierząt   nie jest najważniejszym działaniem strażaków, to jednak te zadania wykonują perfekcyjnie.

Bogumiła Nowak

Fot. Bogumiła Nowak

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz