WYBIŁ SZYBY I ODJECHAŁ

fot.podglądowe
Reklamy

Praktycznie nie ma dnia, aby na terenie Sochaczewa nie dochodziło do aktów wandalizmu. Tym razem wandal wybił szyby w kilku przystankach autobusowych. Co ciekawe, jak wynika z informacji policji, wandal po zniszczeniu przystanku wsiadł do stojącej przed dworcem taksówki i spokojnie odjechał.

Jak informuje Urząd Miejski w Sochaczewie, pod koniec września dokonano kolejnych aktów wandalizmu na terenie miasta. Tym razem ich ofiarami stały się przystanki autobusowe. Dodajmy, że w wakacje ktoś po raz kolejny potłukł szyby na przystanku Repsz w Chodakowie.

Atak na przystanki

Do pierwszego zniszczenia doszło na przystanku przy stacji PKP, gdzie zostały wybite szyby. Kolejny atak na przystanek miał miejsce dzień później, a dokładnie 27 września. Tym razem została zniszczona wiata na przystanku na ulicy 15 sierpnia przy Sochaczewskim Centrum Kultury. Tylko w tym ostatnim przypadku Zakład Komunikacji Miejskiej oszacował straty na 4 tysiące złotych.

O zdarzeniach natychmiast powiadomiono policję. Ta bardzo szybko namierzyła wandala. W trakcie dalszych czynności ustalono, że sprawcą przestępstwa jest 35-letni mieszkaniec miasta. Został on zatrzymany i doprowadzony do sochaczewskiej komendy.

W trakcie czynności funkcjonariusze ustalili, że ten sam mężczyzna odpowiada za wybicie dwóch szyb wiaty przystankowej na ul. 15 Sierpnia, czego dopuścił się wspólnie z dwiema innymi osobami. Podejrzany 35-latek usłyszał w Komendzie Powiatowej Policji w Sochaczewie dwa zarzuty uszkodzenia mienia. Przyznał się do popełnionych przestępstw za które grozi do 5 lat pozbawienia wolności – poinformowała nas Agnieszka Dzik, rzecznik prasowy sochaczewskiej policji.

Bat na niszczycieli

Przy okazji warto przypomnieć niektórym mieszkańcom Sochaczewa, że zanim dokonają zniszczeń, powinni zdawać sobie sprawę, iż wcześniej czy później zostaną złapani przez policję. Tak było na przykład z wandalem, który w czwartek, 21 lipca około 1.00. niszczył elementy małej architektury na placu Kościuszki. Na zapisie z kamer było widać, jak mężczyzna niszczy kwiaty, tłucze donice oraz uszkadza metalowy kwietnik. Według Pawła Krasuckiego, dyrektora Zakładu Gospodarki Komunalnej w Sochaczewie, wartość strat oszacowano na 6 tysięcy złotych. Policjanci bardzo szybko ustalili i zatrzymali wandala. Jak mówi oficer prasowy KPP w Sochaczewie asp. Agnieszka Dzik, przestępstwo jest zagrożone karą do 5 lat pozbawienia wolności. Sprawcą okazał się 23-letni mieszkaniec Sochaczewa, który 21 lipca został zatrzymany w miejscu pracy, doprowadzony do sochaczewskiej jednostki, gdzie usłyszał zarzut uszkodzenia mienia. Mężczyzna przyznał się do popełnionego przestępstwa.

Olbrzymie koszty

Według danych Urzędu Miejskiego w Sochaczewie, miejski samorząd wydaje rocznie setki tysięcy złotych na usuwanie skutków działalności sochaczewskich wandali. Niszczone są donice z kwiatami, ławki, znaki drogowe, kosze na śmieci itd. Osoby niszczące mienie nie mają również poszanowania dla miejsc pamięci. Zniszczono między innymi oświetlenie pomnika mieszkańców Sochaczewa pomordowanych podczas niemieckiej okupacji, który znajduje się nad Bzurą. Wandale zniszczyli również pomnik F. Chopina, zdewastowali cmentarz żydowski oraz cmentarz wojenny w Trojanowie. Dodajmy, że ten ostatni bezczeszczono w ostatnich latach już kilkakrotnie.

Jednak najbardziej ulubionym miejscem wandali jest wzgórze zamkowe. Praktycznie każdego dnia kamery miejskiego monitoringu odnotowują niezgodne z regulaminem zachowanie osób odwiedzających wzgórze zamkowe: jazdę rowerami po murkach tarasu widokowego, wspinanie się na ruiny, czy rysowanie po zabytkowych murach. Notorycznie niszczone są również lampy oświetlające zabytkowe ruiny. I aby je naprawić, miasto musiało przeznaczyć na ten cel kilkadziesiąt tysięcy złotych. I co z tego, że to zrobiono, skoro część lamp znów została zniszczona.

Ale wandalizm to nie tylko łamanie ławek czy wyrywanie znaków drogowych. To także wyrzucanie śmieci gdzie popadnie: na chodniki, ulice, skwery itd. To z kolei powoduje, że Sochaczew wygląda, jak jeden wielki śmietnik. A na jego sprzątanie podległe miastu służby wydają rocznie setki tysięcy złotych. Ale mimo to, bez dodatkowych nakładów, niektórych miejsc nie da się już uratować. Tak jest między innymi ze ścieżką wzdłuż muru oporowego skarpy cmentarza przy ulicy Traugutta. Ścieżka, która miała być ciągiem pieszo-rowerowym, obecnie to jedno wielkie śmietnisko pokryte szkłem z rozbitych butelek. Teraz, aby ścieżkę przywrócić do pierwotnego stanu, trzeba byłoby zdjąć z niej całą nawierzchnię i położyć nową. A to wydatek kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Jerzy Szostak

fot. UM Sochaczew

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz