
Już po raz siódmy w Gospodarstwie Agroyurystycznym Pod Jastrzębcem w Przejmie odbył się Olenderfest czyli Festiwal Powideł Olenderskich. Festiwal zorganizowali Andrzej i Tomasz Ciołkowscy, Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Ziemi Iłowskiej oraz Mazowiecka Wspólnota Samorządowa. Tłumy mieszkańców gminy Iłów oraz goście z Sochaczewa, Warszawy oraz Łodzi zjechali w sobotę, 3 września na godzinę 15.00 do Przejmy by uczestniczyć w warzeniu powideł oraz bawić się i degustować olenderskie specjały. Było gwarnie, tłumnie i bardzo wesoło.
W programie imprezy było moc atrakcji. Przybyło bardzo wielu wystawców prezentujących swoje wyroby z rzemiosła artystycznego. Byli malarze, wikliniarze, twórcy wyrobów szydełkowych, garncarze oraz Koła Gospodyń Wiejskich z z terenu całej gminy Iłów, oferując swoje smakowite specjały
Żelaznym repertuarem spotkań w Przejmie jest tworzenie powideł tradycyjną metodą, taką jaką tworzyli je Olendrzy, dawni mieszkańcy terenów nadwiślańskich, którzy przybyli z Niderlandów jeszcze w średniowieczu i zamieszkali nad Wisłą. Grupa ta nawykła do terenów zalewowych dobrze się czuła nad rzeką i co więcej w Polsce, na terenach nadwiślańskich Olendrzy opracowali cały system nawadniania i melioracji. Zasłynęli też ze specyficznej kuchni, którą obecnie starają się organizatorzy Olenderfestu wskrzesić, podobnie jak i zapomniane rzemiosło olenderskie. Oprócz gotowania powideł, które polegało na mieszaniu w kotle ustawionym nad ziemnym paleniskiem, odbyły się także pokazy wyplatania płotów łozinowych, prezentacja wikliniarstwa, garncarstwa oraz kowalstwa. Można było też kupić świeże warzywa i owoce. Szczególnie kusiły dynie. Ich hodowca przedstawił kilka różnorodnych gatunków w tym ogromnie dekoracyjne, wraz z kabaczkami i cukiniami.
Atrakcją z pewnością była degustacja potraw regionalnych, szczególnie tych związanych z kulturą Olendrów – siakie fuszer, szwobe klycke, siulte uore. Amatorzy innych smakołyków mogli próbować pierogów, pieczonych kiełbas, kanapek ze smalcem, grochówkę i moc słodyczy. Panie z KGW uwijały się jak w ukropie, bo chętnych na ich łakocie nie brakowało.
– Udało się nam się sprzedać prawie wszystko. Nie sądziliśmy, że tak wszystko błyskawicznie pójdzie. Gdybyśmy przygotowały więcej to też by chyba znalazło nabywców – mówiła wieczorem jedna z gospodyń.
Był również nietypowy kram – niespodzianka z produktami z konopi, na którym były olejki, maście oraz konopna herbata. Co prawda napar smakował jak sparzone siano, ale jak zapewniali wystawcy nie ma narkotycznego wpływu, ale jest zdrowy dla organizmu i dobrze wpływa na trawienie. Herbata ta nie była tania, tak jak pozostałe konopne produkty. Olej konopny stosowany w kosmetyce i leczeniu jest bardzo drogi. 200 ml olejku kosztowało oszałamiająco, choć produkt ten starcza na długo.
Na festiwalowej scenie pojawiły się zespoły i kapele grające muzykę ludową i tradycyjną. Jako pierwsze wystąpiły zespoły ludowe – Granda na Urzeczu ze spektaklem „Swaty przez Wisłę. Wieczór panieński” i Grzybowianki z prezentacją „Wesela nad Wisłą”, które zaprezentowały barwne i jasne stroje łowickie.
Zagrały także zespoły odtwarzające muzykę ludową i tradycyjną. Publiczność świetnie się bawiła przy kapeli Chłopaki do wzięcia, którzy przedstawili repertuar uliczny ze starej. Przedwojennej Warszawy Na koniec zagrali Chłopcy z Nowoszyszek, grupa muzyków z okolic Sejn oraz kapela łemkowska Uherec, kultywująca muzyczne tradycje łemkowskie. Kapele te grały muzykę pogranicza bardzo rytmiczną i wspaniałą brzmieniowo. Słychać było skrzypce, basy, cymbały i bębny. Było skocznie, nieco nostalgicznie, ale przede wszystkim wspaniale do dobrego tańca.
Impreza odbyła się dzięki finansowemu wsparciu Samorządu Województwa Mazowieckiego.
Bogumiła Nowak
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis