Paranoja pod zakazem

Fot. Jerzy Szostak
Reklamy

Co prawda w Sochaczewie kierowcy mają problem ze znalezieniem miejsc do parkowania, ale nie oznacza to, że możemy pozostawiać auto, gdzie nam się podoba. Tym bardziej, że zaparkowane samochody trasują chodniki i utrudniają przejście pieszym.

W ubiegłym roku w ramach programu „Drogi zamiast błota” miejski samorząd wyremontował ulicę Batorego, na odciniku od skrzyżowania z Narutowicza w kierunku ulicy Staszica. Przy okazji wybudowano tam także chodnik, dodajmy pierwszy od 500 lat wytyczenia ulicy. Okazuje się jednak, że mieszkańcy budynków położonych wzdłuż Batorego nie cieszyli się długo z bezpiecznego przejścia. Po rozbudowie strefy płatnego parkowania, która objęła również ulicę Narutowicza, ci którzy nie chcą płacić za postój, zostawiają samochody właśnie na Batorego. A ponieważ nie ma tam zbyt dużo miejsc postojowych, samochody parkują na nowym chodniku. Natomiast mieszkańcy, jak chodzili przez pięćset lat środkiem jezdni, tak robią to nadal.

Walka z wiatrakami

Dodajmy, że dzieje się to w sytuacji, gdy obowiązuje tam zakaz parkowania i postoju. Według mieszkańców jedynym rozwiązaniem problemu byłoby ustawienie wzdłuż krawędzi chodnika słupków, które skutecznie uniemożliwiłby parkowanie samochodów na chodniku.

Okazuje się jednak, że jest to niemożliwe i co najważniejsze, mieszkańcy mieliby trudności z chodzeniem po chodniku. Jak poinformowano nas w Urzędzie Miejskim, ustawienie słupków wzdłuż chodnika mija się z celem. Otóż przepisy mówią, że taki słupek powinien być oddalony od jezdni o pół metra. A to oznacza, że znajdowałby się pośrodku chodnika. Uniemożliwiając tym samym poruszanie się po nim pieszych.

Część mieszkańców, którzy zwrócili się do nas w tej sprawie, zwraca także uwagę na opieszałość sochaczewskiej policji. – Jak istnieje zakaz, to znaczy, że nie można parkować. A jak nie można parkować, to na właścicieli pojazdów powinno się nakładać mandaty. Policja powinna karać ich aż do skutku – powiedział nam jeden z mieszkańców ulicy Batorego.

Problem jednak w tym, że jest to walka z wiatrakami. Aby odblokować chodnik, komendant sochaczewskiej policji musiałby tam oddelegować na stałe jednego z funkcjonariuszy, a to graniczyłoby z paranoją. Warto przy okazji przypomnieć, że w ostatnich latach sochaczewska policja przeprowadziła kilka spektakularnych akcji dotyczących parkujących pod zakazem. Jednak wszystkie one zakończyły się fiaskiem. Tak było m.in. na ulicy Pokoju. Z kolei kilka lat temu jeden z komendantów sochaczewskiej policji zorganizował kilkudniową akcję karania kierowców za nieprawidłowe parkowanie. Fakt, przez kilka dni wszyscy parkowali według przepisów. Cała akcja skończyła się interwencją ówczesnych władz Sochaczewa, które poprosiły szefa policji o zaprzestanie polowania na kierowców, wśród których byli również pracownicy Urzędu Miejskiego.

Trawniki zamiast zatok

Problem jednak pozostał i nadal nie brakuje w Sochaczewie tak zwanych mistrzów parkowania, którzy nie tylko tarasują chodniki, przejścia dla pieszych, czy parkują na trawnikach, jak chociażby na ulicy Senatorskiej.

A do takich sytuacji dochodzi także często m.in. na odcinku Al. 600-lecia wzdłuż cmentarza parafialnego w Trojanowie. Są dni, kiedy osoby z wózkami muszą schodzić na jezdnię, aby ominąć stojące na chodniku auta. Nielepsza sytuacja panuje w innych rejonach Sochaczewa, szczególnie na osiedlach mieszkaniowych, gdzie z braku miejsc postojowych samochody pozostawiane są gdzie popadnie. Tak jest nie tylko na Senatorskiej, ale także na osiedlu przy ulicy Żwirki i Wigury. Tu samochody parkują nie tylko na chodnikach

W dzień jest jeszcze jako tako, bo zastawiona jest jedynie część chodnika od skrzyżowania z Wojska Polskiego do uliczki prowadzącej w kierunku Muzeum Kolejki Wąskotorowej. Ale wieczorem na tym odcinku ulicy panuje wolna amerykanka. Nie tylko oba chodniki są pozastawiane autami, ale także skrzyżowanie z odgałęzieniem prowadzącym do Muzeum. Samochody stoją tak, że w niektóre dni po prostu nie można przejechać ulicą – mówią mieszkańcy osiedla, którzy w tej sprawie dzwonili do naszej redakcji. Jak dodają, były już sytuacje, kiedy w wyniku zatarasowania ulicy parkującymi samochodami, nie mogło nią przejechać pogotowie.

Jakby tego było mało, część kierowców, którym zwracana jest uwaga, aby nie zastawiali ulicy samochodami, reaguje bardzo nerwowo. – Kiedy zwróciłem takiemu uwagę, to o mało mnie nie pobił – dodaje jeden z naszych rozmówców. Część mieszkańców winą za taki stan rzeczy obarcza władze miasta, twierdząc, że powinny one wybudować więcej zatok postojowych. Problem jednak w tym, że miejski samorząd nawet jakby chciał, to i tak nie może tego zrobić. Otóż większość terenu na osiedlach należy do wspólnot mieszkaniowych, a do miasta jedynie same ulice. Problem mogłyby rozwiązać wspólnoty, budując lub wytyczając na swoim terenie miejsca postojowe dla swoich członków. Ale te nie bardzo się do tego kwapią, wychodząc z założenia, że lepiej mieć przed blokiem trawnik niż przeznaczyć choćby niewielką jego część na miejsca parkingowe. A samochód – ten zawsze można postawić na chodniku lub ulicy, tym bardziej, że nikt nigdy nie był za to ukarany.

Jerzy Szostak

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz