
Od ponad 8 lat mieszkańcy Radziwiłki w gminie Młodzieszyn starają się o to, by zjazd do ich wsi był bezpieczny i dobrze oznakowany. To droga Krajowa nr 50, a miejsce jest niezbyt dobre dla kierowców i pieszych. Wynika to z tego, że jest tam dość mocny łuk drogi i nadjeżdżające od strony Wyszogrodu samochody nie są widoczne. Nie ma tygodnia, by coś się nie działo na tym odcinku.
– Mamy opór z każdej strony od władz. Zupełnie nie rozumiemy, dlaczego nasze apele są spychane na sam koniec listy. Od 8 lat walczymy tu o lewoskręt. To nie nasze widzimisię, ale realne zagrożenie. Wcześniej nie było tu co prawda lewoskrętu, ale też nie było takiego natężenia ruchu, jakie jest obecnie – mówi Adam, jeden z mieszkańców wsi.
Wypadek za wypadkiem
Często dochodzi w Radziwiłce do wypadków i to bardzo groźnych. Nikt już praktycznie nie liczy zwykłych stłuczek i samochodów, które ratując się przed zderzeniem, zjechały do rowu i coś wskutek tego uszkodziły. Prawie każdy mieszkaniec tej wsi miał mniejsze lub większe zdarzenie drogowe w tym miejscu. Starsi kierowcy obawiają się jeździć, gdyż trasa ruchliwa, a zderzenie z tirem może mieć tragiczne następstwa.
– Obiecano nam już dawno lewoskręt. Mieli robić po kolei. No i nie zrobili. To nie tylko nasz problem. Na pobliskiej stacji benzynowej też nie ma przepisowego zjazdu. Dobry zjazd zapewniłby nam bezpieczeństwo. Moja żona też miała tu wypadek. A ile tirów leży w razie gwałtownych akcji na boku, gdy chcą uniknąć zderzenia. Zjazd byłby dobrym rozwiązaniem – dodaje Roman, mieszkaniec Radziwiłki, zaznaczając, że w innych miejscowościach jest oznakowanie i asfalt na drogach, a w ich wsi ciągle się to odwleka.
Mieszkańcy Radziwiłki mówią, że mogą poczekać, ale chcą znać realny termin, kiedy się im zapewni bezpieczny wyjazd z ich wsi. Jak zaznaczają, nie można tego odwlekać w nieskończoność. Właśnie ze względu na wypadki.
Wyjeżdżając ze wsi, każdy ma duszę na ramieniu. Nie widać zza zakrętu nadjeżdżających samochodów. Tiry pędzą z dużą prędkością, bo teren przed tym miejscem jest niezabudowany. Prędkość jest taka, że kierowcom trudno uniknąć zderzenia. Stąd wywracające się ciężarówki i poturbowane samochody osobowe. W ostatnich tygodniach, w sierpniu omal nie doszło do tragedii, kiedy tir nadjeżdżający od Wyszogrodu zepchnął z drogi dostawczego Lublina. Samochód przeleciał z pasażerami blisko 50 metrów. Wszyscy na szczęście wyszli tylko z drobnymi obrażeniami. Ale Lublin był mocno zdewastowany i mogło się to skończyć o wiele gorzej. Przybyła na miejsce policja z Sochaczewa stwierdziła, że był to niemal cud, że tak się skończyło.
Mieszkańcy żalą się też, że zjazd na drodze do wsi na odcinku kilku metrów to same dziury i doły. I nie ma komu tego załatać. Są tłumaczenia, że ten odcinek nie należy do drogi krajowej, a gmina też nie pali się do załatania asfaltem dziur na wyjeździe, które grożą uszkodzeniem samochodów. Mieszkańcy wysuwają argument, że zaledwie kilkaset metrów dalej jest zjazd do lasu i tam jest wylany asfalt, a oni nie mogą się doprosić o zabezpieczenie wyjazdu ze wsi.
– Chodzi nam tylko o bezpieczeństwo. Zbliża się sezon jesienno-zimowy i będzie jeszcze gorzej. Chcemy, by zrobiono ten maleńki odcinek na poboczu – dodaje Roman.
Kierownik rejonu o włos od śmierci
7 lipca na spotkanie z mieszkańcami przyjechał Karol Kantor, dyrektor rejonu z Ożarowa Mazowieckiego z Dyrekcji Generalnej Dróg Krajowych i Autostrad. Mieszkańcy chcieli mu przedstawić bezpośrednio problem i prosić o zajęcie bardziej zdecydowanego stanowiska w sprawie lewoskrętu. Niemal cała wieś czekała na przyjazd kierownika DGKiA.
Karol Kantor na własnej skórze doświadczył tego, jak wygląda ten zjazd do Radziwiłki. Niewiele brakowało, a sam skończyłby w najlepszym przypadku w rowie w rozbitym samochodzie. Samochód wpadł w doły na poboczu. Kierownik Kantor, jak mówią świadkowie, był blady z przerażenia.
Po tym fakcie przekazał mieszkańcom, że zostaną podjęte szybsze kroki w celu zwiększenia bezpieczeństwa. Podobno sołtys wsi sprawdził i okazało się, że ruszyły już wszelkie procedury. Sami mieszkańcy podpowiadają, że poza oznaczeniem lewoskrętu, o co zabiegają, mają być – jak im obiecują – wprowadzone inne ograniczenia.
– Drogi od Wyszogrodu nie widać i nie widać, co nadjeżdża. Jeśli kierowca stamtąd pędzi, to trzeba błyskawicznie reagować, by ujść cało. Może dobrym rozwiązaniem byłoby ograniczenie prędkości i zakaz wyprzedzania w tych miejscach poprzez oznaczenie linii ciągłej. To podniosłoby bezpieczeństwo – dodaje Anna, mieszkanka Radziwiłki.
Inni zaznaczają, że na remonty dróg w gminie Młodzieszyn poszły przecież fundusze z dotacji. Inni w gminie je dostali, a Radziwiłka została pominięta. A mieszkańcy nadal nie mogą się doprosić o poprawę bezpieczeństwa. Obawiają się, że znów skończy się tylko na obietnicach i przyjdzie im czekać kolejne lata na realizację lewoskrętu i to pomimo zapewnień oraz tylu wypadków.
Bogumiła Nowak
Fot. Archiwum mieszkańców i Bogumiła Nowak
Dane mieszkańców na ich prośbę zostały zmienione
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis