
Do sochaczewskiego sądu trafił akt oskarżenia przeciwko dwójce mieszkańców powiatu sochaczewskiego, którym zarzucono posługiwanie się nierzetelnymi lub podrobionymi fakturami i wyłudzenie nienależnego podatku VAT. Straty Skarbu Państwa szacuje się na ponad 800 tys. złotych. Przestępstwo jest zagrożone karą do 8 lat pozbawienia wolności.
Sochaczewscy policjanci zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej i korupcji pracowali nad sprawą posługiwania się nierzetelnymi lub podrobionymi fakturami VAT, które składano w Urzędzie Skarbowym w celu obniżenia wartości zobowiązań z tytułu należnego podatku. Postępowanie dotyczyło dwóch firm z branży transportowej.
Od słupa do słupa
Z ustaleń policjantów i Prokuratury Rejonowej w Sochaczewie wynika, że osoby prowadzące dwie firmy transportowe posługiwały się nierzetelnymi lub podrobionymi fakturami wystawionymi przez firmy, których działalność ograniczała się jedynie do wystawiania fikcyjnej dokumentacji, a które w rzeczywistości nie prowadziły żadnej działalności gospodarczej.
– Zebrany materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie dwójce mieszkańców powiatu sochaczewskiego łącznie 57 zarzutów dotyczących między innymi lub posługiwania się nierzetelnymi lub podrobionymi fakturami oraz uszczuplenia należności publiczno-prawnej. Szacuje się, że straty poniesione przez Skarb Państwa wyniosły ponad 800 tys. złotych. Na poczet przyszłych kar i roszczeń zabezpieczono nieruchomość i samochód – poinformowała nas asp. Agnieszka Dzik, rzecznik prasowy sochaczewskiej policji. Jak dodaje, za popełnione przestępstwo sprawcom grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.
Może się uda
Jeżeli właściciele firm transportowych liczyli, że nikt się o ich machinacjach nie dowie, to się srogo pomylili. Podobnie jak i inni amatorzy „łatwego” zarobku. Przekonała się o tym chociażby pracownica punktu aptecznego w Niepokalanowie. Przez kilka miesięcy okradała go z leków i sprzętu medycznego, myśląc, że przestępstwo nie zostanie wykryte.
Na trop złodziejki wpadli policjanci, którzy zajmowali się sprawą kradzieży, do których doszło w jednym z punktów aptecznych mieszczącym się w Niepokalanowie od stycznia do maja 2021 roku. Śledztwo wszczęto, jak wynika z naszych informacji, na wniosek właściciela punktu, który nie mógł doliczyć się środków ze sprzedaży leków i sprzętu medycznego. Po prostu leki oraz inne przedmioty, choć nie zostały sprzedane, to nie znajdowały się w aptece. Funkcjonariusze od razu wykluczyli włamanie, ponieważ nic nie wskazywało, aby do niego doszło. Obiekt był pod ochroną jednej z firm ochroniarskich, a ta nie otrzymała żadnego sygnału, aby ktoś próbował dostać się do środka budynku. Dlatego policjanci zaczęli obserwować personel sklepu, podejrzewając, że jedna z zatrudnionych tam osób może być zamieszana w kradzież. Intuicja ich nie zawiodła. Złodziejką okazała się 42-letnia kobieta, pracująca w punkcie aptecznym na stanowisku technika farmacji. A ukradzione przez nią leki i sprzęt medyczny zostały wycenione na około 20 tysięcy złotych.
Padają jak muchy
Jak mówią sochaczewscy policjanci, najdziwniejsze w takich kradzieżach, jak ta, do której doszło w Niepokalanowie, jest to, że sprawcy po prostu nie myślą. A przecież – jak dodają – powinni sobie zdawać sprawę, że taka kradzież wyjdzie na jaw przy pierwszej lepszej kontroli. Ale podobnych przypadków, jak ten z lewymi fakturami czy z Niepokalanowa, nie trzeba długo szukać. Kolejny przykład to zatrzymanie nieuczciwej ekspedientki pracującej w jednym ze sklepów w gm. Sochaczew. W tym przypadku oszustwo polegało na tym, że kobieta nie zamykała paragonu i po przyjęciu gotówki od klienta, wycofywała pozycje z zakupionym towarem. Klient nie dostawał paragonu, a kobieta zatrzymywała pieniądze dla siebie z fikcyjnych zwrotów.
Z kolei kilka lat temu w ręce policji wpadła kierowniczka sochaczewskiego marketu „Delikatesy Centrum” na osiedlu przy ulicy Dywizjonu 303. Stało się to po tym, jak podejrzenie dyrekcji sieci wzbudziła duża liczba kradzieży w sochaczewskiej placówce, w tym drogich alkoholi. Co mogło wskazywać, że złodziejem jest ktoś z personelu marketu.
Szefostwo sieci powoli zaczęło eliminować poszczególne osoby z personelu, aż w końcu wytypowano kierowniczkę marketu. Ponieważ nie było przeciwko niej żadnych dowodów, to zaczęto ją dyskretnie obserwować. Chciano ją złapać na gorącym uczynku, i to się w końcu udało. W jej samochodzie znaleziono wyniesione ze sklepu produkty, na które nie miała żadnych rachunków. Nie potrafiła także wytłumaczyć, dlaczego tam trafił towar ze sklepu. Wezwanym na miejsce policjantom nie pozostało nic innego, jak zatrzymać kobietę.
Wyżyny głupoty
Do tej kategorii złodziei, czyli – wezmę, może się nie wyda, trzeba również zaliczyć niektórych kasjerów. Zacznijmy od totalnej głupoty. Tą wykazała się kasjerka, która ukradła kartę płatniczą klientki sklepu, a później zapłaciła nią za dwie paczki papierosów.
Na podobne wyżyny bezmyślności wzniosła się była kasjerka z domu Pomocy Społecznej w Młodzieszynie, która rzekomo na prośbę swojej dyrektorki zasłaniała kartką przy wypłacie premii oraz nagród kwotę wypłat, zostawiając tylko widoczne miejsce do podpisu.
Myli się jednak ten, kto sądzi, że za pomocą kartki nie można zrobić większego oszustwa. A tego na ponad milion złotych dokonała kasjerka jednego z sochaczewskich banków. Jej ofiarami zostały osoby starsze, które złodziejka obsługiwała od kilku lat i którą darzyły zaufaniem. Proceder był banalnie prosty. Gdy klienci chcieli poznać stan swojego konta, wówczas kasjerka korzystała z kartek, gdzie miała zapisane nazwisko i sumę, jakiej klient się spodziewał i ten zapis przedstawiała klientom. W rzeczywistości stan konta był dużo niższy. Kobieta podrabiała podpisy okradzionych klientów na potwierdzeniach wypłaty. Nieuczciwa kasjerka usłyszała blisko 250 zarzutów, które dotyczyły m.in. fałszowania dokumentacji, wypłacania pieniędzy z kont klientów, likwidowania lokat terminowych. Policjanci ustalili, że kobieta w ten sposób wzbogaciła się o ponad milion złotych i ponad 600 euro.
Jerzy Szostak
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis