
Na terenie Sochaczewa przebywa już blisko 3 tys. uchodźców z Ukrainy z terenów objętych wojną, a na terenie powiatu sochaczewskiego może to być nawet powyżej 10 tys. osób. Trwają też zbiórki potrzebnych rzeczy zarówno dla uchodźców, jak i walczących z okupantem. Pomocą dla uchodźców też może być zwykła, życzliwa rozmowa, a dla dzieci zabawa z rówieśnikami. I to jest właśnie realizowane u nas z powodzeniem.
Codziennie z powiatu sochaczewskiego wyjeżdża transport z pomocą pod wskazane adresy na teren Ukrainy. Ostatnio udało się zebrać nawet pomoc wojskową w postaci umundurowania i sprzętu wojskowego. Do ukraińskiej obrony terytorialnej kamizelki kuloodporne, buty wojskowe, kurtki i różne potrzebne akcesoria militarne.
– To bardzo nam potrzebne rzeczy. Dostaję zgłoszenia i to organizuję na terenie powiatu. Zaskoczony jestem, ile rzeczy wojskowych udało się w kilka dni zebrać – mówi młody Ukrainiec, zaznaczając, że został zobowiązany do koordynacji zbiórki przez stronę ukraińską.
Na terenie Sochaczewa i gmin powiatu sochaczewskiego też idą zbiórki pełną parą. Teraz trwa też organizacja wsparcia dla uchodźców na miejscu i tu pomocne okazują się organizacje pozarządowe i media społecznościowe. Dzięki takim kontaktom udaje się szybko zdobyć potrzebne ubrania, kosmetyki i sprzęty ułatwiające życie domowe.
Tylko na chwilę
W większości na terenie powiatu sochaczewskiego i samego miasta są kobiety z dziećmi. Niewiele jest pełnych rodzin. Mężczyźni w wieku 18-60 lat niemal w stu procentach zostają w ojczyźnie, by walczyć. Nieliczne są przypadki, kiedy dorośli mężczyźni nie wracają na Ukrainę. To najczęściej samotni ojcowie, którzy nie mają komu zostawić małych dzieci.
– Nie chciałam wyjeżdżać, ale nie było wyjścia. Mam małe dziecko. Ale jak tylko skończy się wojna, to zaraz wracam – mówi Natasza, uśmiechając się nieśmiało.
Jest jej bardzo ciężko rozmawiać. Nie zna w ogóle polskiego, ale dużo rozumie w naszym języku. Na pytania odpowiada po ukraińsku. Cieszy się, że jest rozumiana. Te rozmowy są jej bardzo potrzebne. Jak mówią psychologowie, kontakt zarówno dorosłym, jak i dzieciom jest niezbędny.
– Jeśli mamy gości z Ukrainy i nie znamy ich języka, warto zaopatrzyć się w tłumacza w telefonie lub słownik. To pozwoli nam zrozumieć ich potrzeby – zaznacza psycholog.
O co pytać dorosłych uchodźców? Czy mają zabezpieczone podstawowe potrzeby, czyli rzeczy osobiste, kontakt z bliskimi i swymi znajomymi, jedzenie, środki higieny i czystości. Warto też im pokazać okolicę, poradzić, gdzie znaleźć pomoc w administracji terenowej, lekarza, czy nawet wyjść na spacer.
Psycholog radzi też, by uszanować prywatność goszczonych osób, ale wysłuchać cierpliwie, jeśli będą chcieli opowiedzieć swoją historię. Jednak nie nagabywać ich o zwierzenia, nie zmuszać do opowiadania przeżyć i nie lekceważyć ich uczuć. No i oczywiście nie oceniać i nie krytykować ich zaradności, ani nie obiecywać, że wszystko będzie dobrze. Dobrym rozwiązaniem jest, by nie wyręczać ich w codziennym życiu.
– Nasi goście mają traumatyczne doświadczenia, przeżywają silne emocje, które nie zawsze są w stanie kontrolować. Trzeba to zrozumieć, być cierpliwym i okazać wsparcie, które tak im teraz potrzebne. Nawet zwykły, życzliwy gest czy słowo wiele dla nich znaczy – doradza psycholog, który zaznacza, że dobrze jest, by gości włączyć do codziennego wspólnego życia, np. gotowania, zakupów, sprzątania. Jednak, co najważniejsze, nie obciążać uchodźców naszymi problemami, gdyż sami mają dość stresów i problemów związanych ze swoją sytuacją. Można też spróbować nauczyć się samemu kilku słów czy zwrotów po ukraińsku, by goszczeni w domu mieli lepsze samopoczucie w tej trudnej dla nich chwili.
Dziecko potrzebuje kolegów
Osobnym problemem są dzieci, które trafiły w zupełnie dla siebie obce środowisko. Niektóre z nich czują się kompletnie zagubione. Inne jeszcze boją się, chowają po kątach i uciekają w ramiona matek. Nie chcą też czasem wyjść na spacer z dziećmi gospodarzy, czy innymi rówieśnikami.
– Niektóre dzieci nie uwolniły się jeszcze od przeżyć wojennych. Poznałem taką sytuację, goszcząc matkę z dwójką chłopców. Młodszy 6 lat, starszy 12. I nagle te dzieciaki usłyszały warkot silnika nadlatującego samolotu wojskowego z pobliskich Bielic. Byliśmy wtedy na spacerze. Dzieciaki z miejsca wpadły w panikę ze strachu – mówi jeden z mieszkańców Sochaczewa. Jak dodaje, starszy nie może wyzwolić się z tego, co widział na własne oczy. Na okrągło rysuje żołnierzy, czołgi, zabitych i wybuchające bomby. Nie wiadomo, jak długo to będzie go inspirować.
– Dzieci z Ukrainy doświadczyły więcej niż nie jeden dorosły. To będzie w nich tkwiło długo. Zostanie zapewne do końca życia. Jeśli dziecko samo zaczyna mówić o strachu, nie należy tego zbywać i bagatelizować tego problemu. Trzeba pozwolić mu na to, zapewniając, że strach jest czymś normalnym i doświadczają go również dorośli, odczuwając niepokój i lęk. Trzeba, rozmawiając z dzieckiem o wojnie, znaleźć jakiś pozytywny element, wspomnieć, że inne kraje chcą pomóc w walce z agresorem, że staramy się, by wojna zakończyła się jak najszybciej – dodaje psycholog.
Jednocześnie zaznacza, że nie należy dziecka oszukiwać, że walczący na froncie tata, starszy brat, czy inny krewny szybko pojawi się w domu i wszystko będzie dobrze. Na sytuację obecną nikt nie ma wpływu i dziecka nie można raczyć fikcją. Trzeba prostymi szczerymi słowami odpowiadać na zadawane pytania, nie dopuszczać do drastycznych szczegółów i nie dajwać dzieciom możliwości oglądania relacji telewizyjnych, zwłaszcza tych z bombardowaniami. Psycholog radzi, by jak najczęściej wciągać dzieci do zabawy z rówieśnikami, szukać dla nich drobnych przyjemności i codziennych radości. I właśnie na to postawiły organizacje pozarządowe na terenie Sochaczewa i w gminach, przygotowując zajęcia świetlicowe oraz atrakcje dla najmłodszych. Świetnie też sprawdzają się młodzi wolontariusze.
Bogumiła Nowak
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis