Kim byli dobroczyńcy z Rybna?

Reklamy

W najnowszym Roczniku Sochaczewskim, wydawanym przez Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą, pojawi się dość unikalny materiał, jakim są wspomnienia Andrzeja Tylmana, zamieszkałego aktualnie w Kanadzie, będącego zapewne jednym z ostatnich żyjących jeszcze przedstawicieli społeczności żydowskiej, mieszkającej przed II wojną światową w Sochaczewie.

Dzięki kontaktom, jakie udało się nawiązać z panem Andrzejem za pośrednictwem strony starysochaczew.pl, do Muzeum Ziemi Sochaczewskiej trafiły bardzo ciekawe materiały, dokumenty i pamiątki, z których jedną z najistotniejszych jest lista Żydów przybyłych na teren powiatu Sochaczewskiego po wojnie. Na liście, sporządzonej przez ojca Andrzeja – Henryka Tylmana, jest 78 osób, znajdują się tu takie dane osobowe jak: imiona rodziców, zawód, czy przedwojenny adres.

„Home is wherever You Hide” („Dom jest tam, gdzie się ukrywasz”) to tytuł spisanych przez Andrzeja Tylmana wspomnień. Liczący 68 stron tekst zawiera informacje o tym, czym w Sochaczewie zajmowała się rodzina Tylmanów przed wojną, opisuje dramatyczne przeżycia okupacyjne w getcie warszawskim, oraz późniejsze życie w ukryciu po jego likwidacji. Autor podaje wiele ciekawych i mało znanych szczegółów – m.in. nazwiska osób powiązanych z Armią Krajową, które były zaangażowane w organizowanie kryjówek. Są wśród nich takie, które można zweryfikować – jak na przykład Bronisława Kajszczaka, rolnika z Łomianek, członka AK, który w zasadzie przypadkiem natykając się na uciekinierów z Getta i członków Żydowskiej Organizacji Bojowej w lesie pod Łomiankami, zaangażował się czynnie w pomoc dla bojowników żydowskich, zaopatrując ich w pożywienie i uprzedzając dzięki informacjom uzyskanym od brata, który był sołtysem, o akcjach organizowanych przez Niemców. Sam również dał schronienie w swoim domu żydowskiej rodzinie Lewinów. Bronisław i jego syn Jerzy zostali uznani za Sprawiedliwych wśród Narodów Świata w 1990 roku.

Relacja Tylmana uwidacznia, jak bardzo trudnym i angażującym wiele osób przedsięwzięciem było ukrywanie jednego tylko żydowskiego chłopca. Koniecznością były częste zmiany kryjówek, istniało poważne ryzyko związane z przewożeniem ukrywanych z miejsca na miejsce, którzy wyróżniali się często charakterystycznym „semickim” wyglądem. Ów wygląd niejednokrotnie przeważał o podjęciu decyzji o udzieleniu pomocy. Autor dokonał również szereg innych spostrzeżeń – choćby faktu, że chętniej na ukrywanie Żydów decydowali się mężczyźni – często kosztem zadrażnień w rodzinie. Kobiety częściej rozpatrywały sprawę pod kątem konsekwencji, jakie mogły dotknąć całą rodzinę i były często przeciwne, aby ich mężowie dawali schronienie Żydom. Pojawiają się też kwestie finansowe – choć były one bardzo istotne, organizacja miejsc pobytu wymagała ich opłacania, Tylman podkreśla w swojej opowieści, że nie była ona priorytetem dla licznych, pomagających jego rodzinie Polaków.

We wspomnieniach pojawia się dość sugestywny opis rodziny mieszkającej w Rybnie. Andrzej Tylman tak opisuje gospodarzy: „Byli najżyczliwszymi ludźmi, jakich można sobie wyobrazić. Niestety nie pamiętam ich imion. Był ojciec, matka, dwudziestoparoletnia córka (chyba miała na imię Małgorzata) i syn Franciszek, lat około dziewiętnaście, wspaniały chłopak.” Gospodarstwo miało być dobrze utrzymane, autor twierdzi, że gospodarze byli ludźmi dość zamożnymi i wykształconymi.

Wspomina również, że podczas jego pobytu na wsi kilkakrotnie nocą pojawiali się ukrywający się w okolicy Żydzi, a gospodarz zaopatrywał ich w żywność.

Podczas pobytu młodego Andrzeja na wsi wydarzyła się tragedia. Po Franciszka, zaangażowanego w działalność konspiracyjną, przyjeżdżają Niemcy. Brutalnie katują chłopaka na podwórzu przy użyciu drewnianego drąga i zabierają go ze sobą. Pomimo ogromnego wstrząsu, jaki musiało to wydarzenie wywołać u całej rodziny, życie w gospodarstwie toczyło się zwyczajnym tokiem – wieczorem wydojono krowy i nie zapomniano żydowskiemu dziecku dać kubka ciepłego mleka.

Pozostaje jednak pytanie – kim byli ludzie, którzy dali schronienie Andrzejowi Tylmanowi w Rybnie? W komentarzu do wspomnień warto by było uzupełnić tę lukę, podając ich nazwiska. Stąd prośba do czytelników Expressu, jeżeli posiadacie Państwo jakieś informacje, które pomogłyby ich zidentyfikować, prosimy o kontakt z Muzeum, lub redakcją Expressu Sochaczewskiego.

Radosław Jarosiński

Dział Nauki – Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą

Fot. Archiwum Rodzinne Andrzeja Tylmana

Podpis pod zdjęcie: Mały Andrzej Tylman, fotografia z jego zbiorów rodzinnych.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz