
Takich burz, jaka przytrafiła się w poniedziałek 17 stycznia, nie było w ostatnich latach wiele, a szczególnie na ziemi sochaczewskiej to unikat. Ostatnia zimowa burza z wyładowaniami atmosferycznymi i porywistym wiatrem wydarzyła się tu w grudniu 2013 roku. A i ona nie przyniosła tak wielu zniszczeń, jakie miały miejsce w ubiegłym tygodniu. Straty są spore – zerwane dachy, powalone drzewa, uszkodzone linie telefoniczne i linie energetyczne. Prądu w niektórych miejscach brakowało przez kilka godzin.
– Zimowe burze to na naszym terenie ewenement. Latem od czerwca do sierpnia to raczej norma i częste zjawisko, a zimą trafia się raz na dekadę, a nawet rzadziej. Choć zapowiadali silne i porywiste wiatry, to nikt nie spodziewał się aż takiej skali zjawiska – mówi Rafał Krupa, rzecznik Państwowej Powiatowej Straży Pożarnej w Sochaczewie.
Huragan zaatakował nagle
Zjawisko miało związek z burzowym frontem atmosferycznym. Już w nocy z 16 na 17 stycznia dało się odczuć bardzo silne powiewy wiatru. Nie zapowiadało się jednak, że może nastąpić kulminacja w postaci wichury na niespotykaną skalę. Takie porywy wiatru nie są częste w naszym kraju. Około godziny 10.00 zrobiło się ciemno jak wieczorem i zerwała się gwałtowna burza.
– Wchodziłam właśnie do domu po zrobieniu zakupów. To było przerażające. W życiu czegoś podobnego nie doświadczyłam, a nie jestem już młoda. Nie wiedziałam, czy trzymać zakupy, czy drzwi wejściowe, które wyrywało wprost z zawiasów – mówi Elżbieta, jedna z mieszkanek okolic Sochaczewa.
Gwałtowne podmuchy porywały wszystko, co nie było przymocowane do podłoża. Drzewa wyginały się pod naporem wiatru, trzaskały jak zapałki, a w wielu miejscach zostały wyrwane z ziemi.
– To był przerażający widok. Pod moim domem całkiem młode drzewko zostało wyrwane z korzeniami i rzucone tuż obok. Jakby coś go wykręciło – dodaje mieszkanka gminy Teresin.
Jadący trasą od Wyszogrodu kierowca dostawczaka wspomina, że ogarnął go strach, bo z trudem udawało mu się utrzymać samochód na drodze. Budzące zgrozę były latające w powietrzu nie tylko tumany kurzu i liści, ale też gałęzie i porwane z okolicznych posesji przedmioty.
– Nie wiedziałem, co robić, czy jechać dalej, czy się zatrzymać. Tak czy siak nie było bezpiecznie. Nawet gdybym stanął, nie było gwarancji, czy podmuch by mnie nie wywrócił, ani czy walące się drzewo lub rzucony większy element nie przygniecie. Zdecydowałem się wjechać tam, gdzie słabiej dmuchało, bo było jakby obniżenie terenu. Na szczęście nie trwało to długo. Jednak śnieżyca pogorszyła znacznie widoczność – mówi jeden z kierowców, który podczas burzy jechał obwodnicą Sochaczewa.
Straty w setki tysięcy
Pierwsze zgłoszenia do oficera dyżurnego straży pożarnej w Sochaczewie zaczęły napływać już kilka minut po godzinie 10.00. W sumie przez cały dzień było 40 zgłoszeń, ale interwencji z pewnością drugie tyle. Tak przynajmniej twierdzą strażacy. Usuwanie skutków wichury jeszcze się nie skończyło. W niektórych miejscach potrwa kilkanaście tygodni.
Burza nie wszędzie była jednakowa. Przeszła pasem, jedne tereny oszczędzając, a inne dewastując. Największe zniszczenia były w Sochaczewie oraz w kilku okolicznych gminach. Najbardziej ucierpiały miejscowości Czyste i Wójtówka w gminie Sochaczew, Stary Dębsk w gminie Nowa Sucha oraz Skrzelew w gminie Teresin. W pozostałych gminach wichura spowodowała nieco mniejsze straty. W wielu przypadkach udało się już je usunąć. Dotkliwy był zwłaszcza brak prądu, szczególnie tam, gdzie przy ogrzewaniu funkcjonuje instalacja elektryczna.
– Największe straty miały miejsce w Sochaczewie. Zerwany fragment dachu z budynku SP nr 6 został na powierzchni około 300 m2, z hali osłaniającej salę gimnastyczną. Fragment ten porwany przez wiatr został rzucony na pobliski cmentarz w Trojanowie, uszkadzając około 8 nagrobków – mówi Rafał Krupa.
Najbardziej przerażające było to, że w tym czasie na sali przebywały dzieci z klas I-III, czyli najmłodsi, którzy mieli lekcje W-F. Łatwo sobie wyobrazić strach maluchów, kiedy wichura zrywała im nad głowami dach. Na szczęście nic tym dzieciom się nie stało, żadne z nich nie zostało poszkodowane.
– W sumie to wielkie szczęście, że przy takim kataklizmie, jaki nas nawiedził, oraz zagrożeniu zdrowia i życia nikt nie został poszkodowany. Nie było ofiar w ludziach, ani nawet rannych – dodaje Rafał Krupa.
Uszkodzone zostały bądź zniszczone dachy na 6 budynkach mieszkalnych i 8 gospodarczych, uszkodzona obróbka blacharska dzwonnicy przy kościele parafialnym w Rybnie, 4 zerwane linie energetyczne, uszkodzone ogrodzenie i przystanek autobusowy oraz dziesiątki powalonych drzew.
Stracili dom
Najtragiczniejsza sytuacja miała miejsce w miejscowości Czyste. Tam wichura uszkodziła dom, nie tylko pozbawiając go dachu. Jak zaznacza Rafał Krupa, trzeba było ewakuować jego mieszkańców. Wichura porwała cały dach, uszkodzony został również strop oraz ściany boczne.
– Spowodowane żywiołem szkody stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia dla jego mieszkańców. Do nie nadaje się już do mieszkania, gdyż grozi zawaleniem. To wielki dramat dla tych ludzi, którzy wskutek huraganu stracili dach nad głową – dodaje rzecznik straży.
Jak informują strażacy, jadąc na zgłoszenie, po drodze usuwali inne zagrożenia, np. zwalone na drodze drzewa. Cały czas trwa usuwanie skutków nawałnicy. I potrwa jeszcze pewnie długo. Co prawda z 19 na 20 stycznia również były bardzo silne wiatry, jednak, jak zaznacza Rafał Krupa, zgłoszeń nie było. Jest znacznie spokojnie, choć zapewne ludzie obawiają się powtórki zimowej burzy. I oby już nie miała ona miejsca. Nikt nie chce doświadczyć ponownie tego zjawiska.
Bogumiła Nowak
Fot. PPSP Sochaczew
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis