Diety radnych wyższe niż pensje

fot.pixabay
Reklamy

Radni – głosami koalicji rządzącej – podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej przyjęli uchwałę, która radykalnie podnosi wysokość ich diet. W niektórych przypadkach jest to po prostu druga pensja. W wysokości, o której większość mieszkańców Sochaczewa może tylko pomarzyć.

Jak było do przewidzenia, dyskusja nad uchwałą dotyczącą podwyższenia diet radnych, jak i pensji burmistrza, wywołała ostry spór na ostatniej sesji rady miasta. Poszło nie tylko o wysokość diety, ale przede wszystkim o sposób, w jaki została opracowana uchwała w tej sprawie. A ten, jak stwierdzili radni opozycji, delikatnie mówiąc, był daleki od zasad, jakie powinny obowiązywać w samorządach.

Nieadekwatne diety

W poprzednim wydaniu „Expresu Sochaczewskiego” informowaliśmy o zmianach prawa, które spowodowały wzrost wysokości diet radnych oraz wynagrodzenia osób pełniących funkcje publiczne. W wyniku dokonanych zmian wprowadzono nowy przelicznik tzw. kwoty bazowej, która wynosi 1789,42 zł. Po nowelizacji przelicznik nie wynosi już jak dotychczas 1,5 lecz 2,4. Co oznacza, że maksymalna wysokość diety może wynosić 4294,6 zł. Nie dotyczy to jednak wszystkich samorządów, w tym sochaczewskiego. Otóż w przypadku gmin, w których liczba mieszkańców waha się pomiędzy 15 tys. a 100 tys., maksymalna dieta nie może być wyższa niż 3220,96 zł miesięcznie. Może być ona jednak niższa, jeżeli radni zdecydują się na ustalenie swoich diet specjalną uchwałą lub będą diety naliczać według dotychczasowych zasad zawartych w przyjętych do tej pory uchwałach.

Okazało się jednak, że w przypadku sochaczewskiej rady zdecydowano się na wariant maksymalny. Co wiązało się z koniecznością zmiany uchwały, która została przyjęta przez radnych w 2002 roku. Dodajmy, że była ona kompromisem wypracowanym z jednej strony przez opozycyjnych radnych, którym przewodniczył Maciej Małecki – ówczesny przewodniczący rady miejskiej, a władzami miasta i  koalicją rządzącą. A ta, co warto podkreślić, miała wówczas większość w radzie. Co istotne, przyjęte wtedy rozwiązania nie były do tej pory zmieniane. Działo się tak, ponieważ poszczególne rady  wychodziły z założenia, że wypracowany wtedy kompromis odpowiada wszystkim. Okazuje się jednak, że nie pasuje obecnej radzie, a dokładnie koalicji rządzącej. Ta zdecydowała się na zmianę uchwały wypracowanej przez Macieja Małeckiego w 2002 roku.

Konieczność zmiany uchwały wynikała, jak argumentował Sylwester Kaczmarek – przewodniczący Rady Miejskiej, z konieczności jej uaktualnienia z powodu dwudziestoletniej zaszłości.

Była nieadekwatna do czasów, w których żyjemy. Uchwała, którą przyjęliśmy, podwyższała nie o 50 procent, nie o 60 procent czy 100 procent nasze diety, tylko o kilkaset złotych w każdym przypadku. Natomiast to ustawa Sejmu podniosła w 90 procentach ich wysokość – stwierdził przewodniczący rady.

Pieniądze za nic

Z tą argumentacją nie zgodził się radny Robert Błaszczyk, który w imieniu opozycji oznajmił, że ta nie poprze takich zmian. Przede wszystkim dlatego, że zaproponowana podwyżka jest po prostu nieadekwatna do pracy wykonywanej przez radnych. Zarzucił także przewodniczącemu, że ten manipuluje liczbami, twierdząc, że diety zostaną podniesione jedynie o kilkaset złotych.

3220 złotych dla przewodniczącego rady, to jest podwyżka o 1400 złotych, w przypadku wiceprzewodniczących będzie 2900 złotych, to podwyżka w granicach 1500 złotych, Kolejna podwyżka dotyczy przewodniczących komisji, tu radni zamiast 936 złotych będą otrzymywać 2416 złotych, czyli znowu podwyżka o 1500 złotych, wiceprzewodniczący komisji otrzymają podwyżkę o 1200 złotych i będą otrzymywać dietę w wysokości 2094 złotych. Radni bez przydziału mieli do tej pory 786 złotych, a pobierać będą 1610 złotych. To są ogromne pieniądze. A przecież ustawodawca dał kurek bezpieczeństwa, zapisując, że dieta nie może być niższa niż 60 procent wynagrodzenia maksymalnego. Kto państwu dał taką legitymację, żeby od razu podnosić diety o 100 procent? Czy nas na to naprawdę stać? Nie jestem populistą, ale uważam, że te diety są nieadekwatne do naszej pracy – stwierdził radny Błaszczyk.

Dodajmy, że diety nie są opodatkowane, a radni otrzymują je bez względu na to, czy w danym miesiącu odbywa się sesja rady. Wystarczy, że przyjdą na jeden dyżur lub będą wykonywać inne czynności związanie z wykonywaniem mandatu. A w tym przypadku trudno jest określić, czym są te czynności.

Kolejny zarzut wobec projektu uchwały dotyczył sposobu, w jakim została ona opracowana. Okazało się, że nie odbyły się w tej sprawie żadne rozmowy z szefami klubów. A projekt został opracowany przez dwóch członków prezydium rady: Sylwestra Kaczmarka i Artura Karasia. Co przez opozycję zostało uznane za złamanie wszelkich zasad.

– Jak to się dzieje, że 21 radnych nie może się spotkać i omówić spraw, które ich dotyczą. Mimo różnic, które nas dzielą, są sprawy, kiedy powinniśmy z sobą rozmawiać – pytał radny. Na to pytanie nie otrzymał jednak odpowiedzi. Dodajmy, że dyskusja nad dietami trwała ponad godzinę i zakończyła się głosowaniem, w którym głosami koalicji rządzącej uchwała została przyjęta.

Wyższa pensja burmistrza

Jeszcze większe emocje wzbudził projekt uchwały dotyczący podwyższenia wynagrodzenia burmistrza. Podczas dyskusji nad nim radnym, zarówno ze strony koalicji rządzącej, jak i opozycji puściły hamulce. Zaczęło się niewinnie od stwierdzenia radnego Roberta Błaszczyka, który zaznaczył, że w sytuacji finansowej, w jakiej znajduje się miasto, zaproponowana podwyżka jest zbyt wysoka i nie powinna sięgać 100 procent. Zaznaczając jednocześnie, że podwyżka należy się burmistrzowi, ale przy jej ustalaniu powinno się przyjąć minimalne kwoty ich wzrostu ujęte w rozporządzeniu Rady Ministrów.

– Państwo proponujecie, aby wynagrodzenie burmistrza wynosiło maksymalnie tyle, ile może wynosić. Jeżeli ta uchwała przejdzie, pan burmistrz będzie zarabiał 20 100 złotych brutto. Czy to jest dużo, czy to jest mało, to niech każdy z państwa sobie odpowie, ale dziś proponujecie państwo maksymalne zasadnicze wynagrodzenie 10 430 złotych i maksymalny dodatek funkcyjny 3450 złotych, do tego dochodzi dodatek specjalny 30 procent sumy obu tych kwot, a także dodatek stażowy – wyliczał Robert Błaszczyk.

Odpowiadając na te zarzuty Sylwester Kaczmarek stwierdził: – Burmistrzowi należy się podwyżka, bo to jest najlepszy burmistrz. Pan burmistrz nie może być na liście wynagrodzeń pracowników urzędu  siódmy czy ósmy z kolei.

Dyskusja, która momentami przybierała żenującą formę, zakończyła się głosowaniem nad uchwałą. Przeszła ona stosunkiem głosów: 12 – za do 9 – przeciw. A to oznacza, że wynagrodzenie brutto burmistrza zostało podniesione z 10 630 zł do 20 130 zł.

Jerzy Szostak

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz