Czy dobiją nas podwyżki cen?

fot.pixabay

Już wiadomo, że od stycznia przyszłego roku wielu z nas będzie musiało bardzo dokładnie przyglądać się swoim wydatkom, aby ich portfele nie zostały spustoszone. Wszystko przez zapowiadane przez rząd podwyżki.

Pewne jest już, że od nowego roku wzrosną ceny prądu oraz gazu. Zapowiadane jest także podniesienie akcyzy na papierosy i alkohol, jak również składki na ZUS. Jeżeli do tego dodamy już wzrastające ceny paliw oraz zapowiadaną przez banki podwyżkę rat kredytów, to przyszły rok nie zapowiada się różowo.

 Porażeni prądem

Najboleśniej odczujemy wzrost cen nośników energii, czyli prądu, gazu oraz paliw płynnych. Co z kolei spowoduje wzrost cen innych produktów.

W przypadku prądu podwyżki mają wynieść około 20 procent, a to oznacza, że w przyszłym roku zapłacimy średnio o 300 złotych więcej. Ale na tym nie koniec, ponieważ spółki energetyczne zapowiadają podniesienie także tzw. opłaty mocowej z 7,47 zł do 9,46 zł miesięcznie. Co prawda rząd zapowiada wsparcie dla najuboższych w formie opłaty energetyczniej, ale niewiele to da, ponieważ będziemy musieli wydawać więcej na inne produkty. Chociażby na gaz, a ten już w tym roku zdrożał trzy razy. O ile wzrośnie jego cena od 1 stycznia? Niewykluczone, że o 20 procent. Co dla osób, które gotują na gazie, oznaczałoby wzrost wydatków o 21 zł w skali miesiąca. A jeżeli do tego podgrzewają wodę gazem oraz ogrzewają nim mieszkanie, to w przyszłym roku rachunki okażą się dla nich bardzo bolesne.

 Czym ogrzać?

Ponieważ rząd zapowiada wprowadzenie działań proekologicznych, związanych z unijnymi decyzjami, to może się okazać, że ogrzewanie gazem – nawet po podwyżce – będzie bardziej opłacalne niż na przykład ekogroszkiem.

Ten obecnie sprzedawany po prostu zniknie z rynku i ma być zastąpiony podobnym produktem, który ma być bardziej kaloryczny oraz zawierać mniej siarki. A ponieważ ekologia kosztuje, to zostanie także podniesiona cena nowego ekogroszku, który ma być o co najmniej 20 procent droższy od obecnie sprzedawanego. Jednak tego, ile będzie kosztował nikt nie jest w stanie przewidzieć ze względu na galopujące w ostatnim czasie ceny węgla. A to powoduje, że ci, którzy kończą budowę domów lub planują ją rozpocząć, powinni się głęboko zastanowić nad sposobem jego ogrzewania. Wszystko po to, aby mieć pieniądze na spłatę rat zaciągniętych na jego budowę, ponieważ, jak zapowiadają banki, ich oprocentowanie także wzrośnie. Co, jak tłumaczą bankowcy, ma zahamować inflację.

Stalowe nerwy

Przestrzegamy jednak przed popadaniem w depresję, a tym bardziej poszukiwaniem ukojenia w używkach. Sięganie po nie w przyszłym roku może całkowicie dobić nasze domowe budżety.

Wszystko z powodu zapowiadanej przez rząd podwyżki akcyzy na alkohol i papierosy. W przypadku papierosów ma być ona podniesiona w przyszłym roku o 5 procent, a docelowo do 2027 roku będzie ona podnoszona rocznie o 10 procent. W podobnej wysokości, czyli o 10 procent, ma być podnoszona akcyza na wyroby alkoholowe, a do 2027 będzie wzrastał w skali roku o 5 procent.

Kolejną szykowaną niespodzianką, o której głośno się nie mówi, jest podwyżka składki ZUS dla firm. Dla tych, którzy od niedawna prowadzą swój biznes, spowoduje ona wypływ z kieszeni dodatkowych 240 złotych. Natomiast ci, którzy płacą tzw. pełny ZUS, będą musieli oddać państwu o 1630 zł więcej w skali roku.

Ukryty podatek

Należy pamiętać o tym, że nic nie dzieje się w próżni i wspomniane podwyżki odbiją się rykoszetem na cenach innych produktów. Ten wzrost cen obserwujemy już od pół roku, na przykład materiałów budowlanych.

Jednak od 1 stycznia – w związku ze wzrostem cen nośników energii – możemy się spodziewać, że także inne produkty, w tym spożywcze, także podrożeją. Co może być bardzo odczuwalne dla domowych budżetów.

Na pewno w związku ze wzrostem cen paliw i prądu podrożeją produkty rolne, w tym warzywa, owoc oraz mięso. Z kolei niskie zbiory roślin oleistych spowodują podwyżki cen oleju i tzw. maseł roślinnych. Można się również spodziewać wzrostu cen pieczywa i wyrobów z mąki, w tym makaronów. Podobnie będzie z cenami mleka, serów i jaj. W tym przypadku chodzi o paszę, która musi być z czegoś robiona, a gdy nie ma zboża, to   paszy brak i tak koło się zamyka.

Podwyżki cen energii odbiją nie tylko na przemyśle spożywczym, ale na całej gospodarce, chociażby na cenach mebli, AGD, RTV itd.

Kto na tym zyska? Odpowiedź jest banalnie prosta. Okazuje na podwyżkach zyskuje głównie państwo. W jaki sposób? Poprzez tak zwany podatek inflacyjny. Sprowadza się on do tego, że gdy rośnie inflacja, rosną wpływy państwa z podatku VAT i podatku dochodowego. Dodajmy, że inflacja wpływa również na obniżenie wartości zadłużenia, bo państwo po latach musi spłacić mniej, niż pożyczyło. Czy jednak to, co jest dobre dla państwa, jest dobre dla jego obywateli?

Jerzy Szostak

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz