Sochaczewska rzeź drzew

Fot.: Jerzy Szostak

Nawet najpiękniejszych drzew, rosnących na terenie Sochaczewa, nie uda się uratować. Lata zaniedbań oraz inwazja szkodników powodują, że dla niektórych z nich nie ma ratunku i muszą zostać usunięte. W mieście usuwane są również drzewa zdrowe. Jednak, wbrew krążącej opinii, znikają one w większości nie z terenów zarządzanych przez miejski samorząd, ale z prywatnych posesji.

Jeżeli wierzyć informacjom zamieszczanym na sochaczewskich portalach społecznościowych, w Sochaczewie trwa intensywna wycinka drzew prowadzona przez miejski samorząd. Według dyskutujących na ten temat, przybrała ona już takie rozmiary, że wkrótce miasto zostanie całkowicie pozbawione drzewostanu. Tymczasem prawda wygląda całkiem inaczej.

Muszą zasadzić

Jak wynika z naszych informacji, to nie Urząd Miejski i podległe mu służby są największymi niszczycielami drzew na terenie Sochaczewa. Wprost przeciwnie. Miejski samorząd za każde wycięte na swoim terenie drzewo jest zobowiązany prawem do wykonania nowych nasadzeń. A takich dokonano w tym roku już ponad 100.

Podobny obowiązek spoczywa na innych samorządach, które mają swoje grunty na terenie miasta lub są zarządcami dróg znajdujących się w obrębie Sochaczewa. One również są zobowiązane do dokonania nowych nasadzeń, jeżeli na przykład podczas prowadzenia prac inwestycyjnych są zmuszone do wycięcia drzew. Należy również zwrócić uwagę, że podczas remontów ulicy wycinane są przeważnie drzewa chore lub te, które kolidują z przebiegiem jezdni.

Tak było podczas przebudowy ulicy Staszica, gdzie podczas prac musiano wyciąć część drzew, ponieważ rosły w skraju jezdni, a ich pozostawienie stwarzało zagrożenie dla kierowców. Ponadto pozostawienie ich pociągnęłoby za sobą konieczność zwężenia i tak już wąskiej jezdni o metr. Podobnie było w przypadku ulicy Licealnej. Tam wycięto jedynie drzewa, które były w złym stanie oraz te, które stały na skraju jezdni, a ich pozostawienie pociągnęłoby za sobą konieczność jej zwężenia. Dodajmy, że na Licealnej w miejsce wyciętych drzew posadzono nowe.

Natomiast tam, gdzie jest to tylko możliwe, miasto oraz pozostali zarządcy ulicy starają się zachować rosnący przy ulicach drzewostan lub go odtworzyć. Tak jest m.in. w przypadku trwającej obecnie przebudowy ulicy 15 Sierpnia, gdzie zrobiono wszystko, aby zachować rosnące przy ulicy drzewa. Innym przykładem jest ulica Piłsudskiego, na odcinku od skrzyżowania z Warszawską i alei 600-lecia do skrzyżowania z 1 Maja. Jej zarządca w ostatnim czasie dokonał nasadzeń w miejscach, gdzie drzewa do tej pory nie rosły lub zostały wycięte ze względu na ich zły stan. Warto również dodać, że drzewa i krzewy są sadzone także tam, gdzie ich nigdy nie było. Najlepszym przykładem jest ulica Olimpijska, gdzie nie tylko posadzono drzewa, ale utworzono też zieloną kurtynę z krzewów.

Rzeź na działkach

Kto więc tnie najwięcej? W przypadku samorządów ilość wyciętych drzew w ciągu roku wynosi kilkadziesiąt. Natomiast prawdziwa masakra drzew ma miejsce na terenach prywatnych. Z danych przekazanych nam przez Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego w Sochaczewie wynika, że do końca lipca tego roku miasto wydało zgodę osobom fizycznym na wycinkę 880 drzew.

Dodajmy, że właściciele prywatnych działek nie mają obowiązku dokonywania nowych nasadzeń po wycince dokonanej na własnym terenie. Taki obowiązek spoczywa z kolei na firmach. Jak chociażby tej, która buduje obecnie warsztaty naprawcze dla Kolei Mazowieckich, a która, aby je postawić, musiała wyciąć znajdujące się na terenie przyszłej inwestycji drzewa. Warto również zaznaczyć, że osoby fizycznie nie muszą zawsze pytać urzędników o zgodę na wycinkę. Jest ona potrzebna jedynie w sytuacji, gdy obwód pnia drzewa mierzonego na wysokości 5 cm od ziemi przekracza: 80 cm – w przypadku topoli, wierzb, klonu jesionolistnego oraz klonu srebrzystego, 65 cm – w przypadku kasztanowca zwyczajnego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego oraz 50 cm – w przypadku pozostałych gatunków drzew.

Co oznacza, że wszystko pozostałe nieprzekraczające tych norm możemy wycinać, nie pytając o zgodę urzędników. Ci również nie mogą nam zabronić wycinki drzew owocowych, jak i krzewów. Tym samym może się okazać, że rocznie w Sochaczewie, na terenach prywatnych, wycina się tysiące drzew i krzewów, i nikomu to nie przeszkadza.

Sadźmy z głową

Robi się natomiast wielki szum wokół zasadzenia jednego lub kilku drzewek na terenach miejskich w ramach akcji społecznych. Weźmy chociażby działania tzw. ekologicznej partyzantki. Ta szczyci się m.in. zasadzeniem jednego drzewka przy skrzyżowaniu Licealnej z Traugutta oraz 15 Sierpnia. Bez wątpienia akcja jest godna pochwały. Jednak to drzewo zostało posadzone spontanicznie, a nie w przemyślany sposób. Chodzi o to, że za kilkadziesiąt lat, jeżeli przetrwa, osiągnie takie rozmiary, że trzeba będzie usnąć rosnące obok niego inne drzewo. Jakby tego było mało, samo może zostać ścięte, ponieważ jego pień zacznie kolidować z wjazdem na parking przed sklepem. Nie lepiej było by z sadzeniem drzew na nadrzecznych bulwarach, które następnie musiałyby zostać przesadzone przez miejskie służby, ponieważ w przyszłości ich korzenie zagrażałyby znajdującej się pod ziemią infrastrukturze.

Nie mamy nic przeciwko społecznemu sadzeniu drzew, ale powinny być to akcje przemyślane, i co istotne, konsultowane z miejskim samorządem. Ponieważ drzewa mają służyć następnym pokoleniom, a nie tylko doraźnym celom, chociażby politycznym. Dlatego, jeżeli już ktoś się na taką akcję zdecyduje, to niech sadzi drzewa z głową.

Jak powiedziano nam w Urzędzie Miejskim, sochaczewski samorząd jest otwarty na takie inicjatywy i jest w stanie wskazać miejsca na terenie Sochaczewa, gdzie takich nasadzeń można dokonać. Ale do tej pory nikt z podobną inicjatywą się nie zgłosił. Czyżby ekologicznym partyzantom chodziło jedynie o to, aby pokazać, że oni coś robią, a miasto nie i w dodatku torpeduje ich działania?

Jerzy Szostak

 

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz