Złodzieje uczcili święto

fot.policja
Reklamy

W ubiegłym tygodniu, 16 czerwca, po raz trzeci obchodziliśmy Europejski Dzień Przeciwdziałania Włamaniom do Domów. Z okazji tego wydarzenia 16 krajów europejskich, w tym Polska, rozpoczyna kampanię „Stop włamaniom do domów”. Święto na swój sposób uczcili także sochaczewscy złodzieje, włamując się do kilku mieszkań na osiedlu Victoria.

Praktycznie nie ma dnia, aby sochaczewscy policjanci nie otrzymali zgłoszeń o kradzieżach. Większość dokonywanych jest przez drobnych złodziejaszków, którzy po pewnym czasie wpadają w ręce policji. Jednak na terenie miasta – szczególnie w okresie letnim – pojawiają się grupy, dla których Sochaczew jest tylko etapem w złodziejskiej trasie po kraju. I prawdopodobnie z takim złodziejami mamy do czynienia w przypadku włamań, do jakich doszło w ostatnim czasie na osiedlu Victoria.

Jak po swoje

Jak wynika z naszych informacji, w ubiegłym tygodniu doszło do okradzenia kilku mieszkań na sochaczewskim osiedlu Victoria. Złodzieje, jak poinformowali nas mieszkańcy bloków, nie mieli żadnych problemów z pokonaniem zabezpieczeń w drzwiach, nawet w sytuacji, gdy były one zamknięte na kilka zamków. A straty wynikłe z powodu kradzieży mogą sięgać dziesiątków tysięcy złotych.

Według naszych rozmówców, włamania nie były sprawką zwykłych złodziei, ale profesjonalistów, którzy nie tylko wiedzieli, które mieszkania należy ograbić. Znali także dokładny rozkład dnia jego mieszkańców oraz osób, których mieszkania znajdowały się na tym samym piętrze. Istotne jest również to, że włamań dokonywano przeważnie na ostatnich piętrach budynków, tak, aby nie być zauważonym przez innych mieszkańców. O profesjonalizmie złodziei świadczy także fakt, że do pokonywania zamków używali oni specjalistycznych, bardzo drogich narzędzi. Między innymi – jak wynika z naszych informacji – prawdopodobnie szybkoobrotowych wiertarek akumulatorowych wyposażonych w specjalne frezy mogące w kilkanaście sekund rozwiercić bezgłośnie każdy zamek.

 Czujna sąsiadka

Sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że władze spółdzielni zaapelowały do mieszkańców o czujność: „Apelujemy do wszystkich, aby wzmogli swoją czujność, reagowali w każdej minucie na dostrzeżone zagrożenie kradzieżą. Otwieranie drzwi klatkowych bez sprawdzania, kto chce wejść do budynku, obojętność na kręcących się po osiedlu nieznajomych osobników jest tworzeniem okazji dla przestępców. Pamiętajmy, że dokonane wczoraj włamanie do sąsiada, jutro może spotkać nas” – czytamy w apelu, jaki pojawił się na osiedlu.

I w tym jest dużo racji. Jeden z mieszkańców Victorii powiedział nam, że w jego bloku udało się uniknąć kradzieży dzięki czujności sąsiadki. Ta zauważyła przez okno, jak drzwi do klatki schodowej są otwierane przez młodego mężczyznę ubranego w kombinezon jednego z ogólnopolskich operatorów telewizji kablowej. Zdziwiło ją to, ponieważ tylko mieszkańcy i administracja posiadają klucze do klatek. Dlatego postanowiła sprawdzić, co się dzieje. Gdy opuściła mieszkanie, zobaczyła na półpiętrze mężczyznę, który otwierał drzwi. Kiedy zapytała, skąd ma klucze, ten uciekł.

 Wizyta dzwonników

Włamania na Victorii przypominają te, do jakich doszło kilka lat temu na terenie Sochaczewa. Niewykluczone, że mamy do czynienia z tą samą grupą lub jej członkami. Tym wystarczyły zaledwie 3 minuty, aby sforsować dwoje drzwi, otworzyć kasę pancerną i ukraść towar o wartości ponad 70 tysięcy złotych z jednego z sochaczewskich punktów sprzedaży telefonów komórkowych.

Co istotne, sforsowanie drzwi zajęło złodziejom kilka sekund. Do ich otwarcia użyto tzw. „zębów”, rodzaju lewarka, którego końcówkę wkłada się między drzwi i futrynę na wysokości zamków. Urządzenie jest tak skuteczne, że przy jego użyciu pokonanie drzwi zajmuje zaledwie chwilę.

W momencie wyrywania zamków włączył się alarm, jednak bandyci go zignorowali. Spokojnie weszli do środka, zapalili światło, a następnie udali się na zaplecze. Tu bez trudu pokonali zabezpieczenia kasy pancernej, w której przechowywane były telefony przeznaczone na sprzedaż.

Podobnie wyglądały włamania, jakich dokonano na osiedlu przy ulicy Żwirki i Wigury 20, gdzie złodzieje włamali się kilka lat temu do dwóch mieszkań. Tam po prostu wyjęli wkładki z zamków. To świadczy, że mamy do czynienia ze specjalistami. A ci, dla otwarcia drzwi zastosowali prawdopodobnie urządzenie zwane potocznie „dzwonem”. Pozwala ono na wyrwanie części zamka typu yale, w którą wkładamy klucz, w zaledwie dwie, trzy minuty. Przy czym urządzenie działa bezgłośnie, a najtańszy zestaw reklamowany jako przyrząd do awaryjnego otwierania drzwi, można kupić w Internecie za około kilka tysięcy złotych. Cały zestaw mieści się w małej walizce przypominającej neseser. Warto dodać, że gdyby drzwi były wyposażone w dwa różnego rodzaju zamki, to złodzieje mieliby o wiele trudniej je sforsować. Ponieważ „dzwon” używany jest do otwierania zamków z wkładkami yale. Dlatego złodzieje najpierw oglądają wszystkie drzwi w bloku i wybierają mieszkania z drzwiami wyposażonymi w standartowe zamki, które bez trudu i szybko mogą pokonać dzięki posiadanemu urządzeniu.

Jerzy Szostak

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz