Okradąła aptekę, w której pracowała

fot.pixabay
Reklamy

Kradzione nie popłaca. Przekonała się o tym pracownica punktu aptecznego w Niepokalanowie. Przez kilka miesięcy okradała go z leków i sprzętu medycznego, myśląc że przestępstwo nie zostanie wykryte. Teraz grozi jej do pięciu lat pozbawienia wolności.

Na trop złodziejki wpadli policjanci, którzy od niedawna zajmowali się sprawą kradzieży, do których doszło w jednym z punktów aptecznych mieszczącym się w Niepokalanowie.
Śledztwo wszczęto, jak wynika z naszych informacji, na wniosek właściciela punktu, który nie mógł doliczyć się środków ze sprzedaży leków i sprzętu medycznego. Po prostu leki oraz inne przedmioty, choć nie zostały sprzedane, to nie znajdowały się w aptece. Funkcjonariusze od razu wykluczyli włamanie, ponieważ nic nie wskazywało, aby do niego doszło. Obiekt był pod ochroną jednej z firm ochroniarskich, a ta nie otrzymała żadnego sygnału, aby ktoś próbował dostać się do środka budynku. Dlatego policjanci zaczęli obserwować personel sklepu, podejrzewając, że jedna z zatrudnionych tam osób może być zamieszana w kradzież. Intuicja ich nie zawiodła.
Złodziejką okazała się 42-letnia kobieta, pracująca w punkcie aptecznym na stanowisku technika farmacji. A ukradzione przez nią leki i sprzęt medyczny został wyceniony na około 20 tysięcy złotych.
– Do przestępstw dochodziło w okresie od stycznia do maja 2021 roku. Policjanci z Teresina zatrzymali podejrzaną – poinformowała nas Agnieszka Dzik, rzecznik prasowy sochaczewskiej policji. Jak dodała, kobieta w Komendzie Powiatowej Policji w Sochaczewie usłyszała zarzut kradzieży leków i sprzętu medycznego i przyznała się do winy, a za popełnione przestępstwo grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

Lepkie ręce

Jak mówią sochaczewscy policjanci, najdziwniejsze w takich kradzieżach, jak ta, do której doszło w Niepokalanowie, jest to, że sprawcy po prostu nie myślą. A przecież – jak dodają – powinni sobie zdawać sprawę, że taka kradzież wyjdzie na jaw przy pierwszej lepszej kontroli.
I tak było w tym przypadku, kiedy to właściciel punktu aptecznego przeprowadził rutynową kontrolę stanu artykułów medycznych. Ale podobnych przypadków, jak ten z Niepokalanowa, nie trzeba długo szukać. Nie tak dawno policjanci zatrzymali nieuczciwą ekspedientkę pracującą w jednym ze sklepów w gm. Sochaczew. W tym przypadku oszustwo polegało na tym, że kobieta nie zamykała paragonu i po przyjęciu gotówki od klienta, wycofywała pozycje z zakupionym towarem. Klient nie dostawał paragonu, a kobieta zatrzymywała pieniądze dla siebie z fikcyjnych zwrotów.
Z kolei kilka lat temu w ręce policji wpadła kierowniczka sochaczewskiego marketu „Delikatesy Centrum” na osiedlu przy ulicy Dywizjonu 303. Stało się to po tym, jak podejrzenie dyrekcji sieci „Delikatesy Centrum” wzbudziła duża liczba kradzieży w sochaczewskiej placówce, w tym drogich alkoholi. Co mogło wskazywać, że złodziejem jest ktoś z personelu marketu.
Szefostwo sieci powoli zaczęło eliminować poszczególne osoby z personelu, aż w końcu wytypowano kierowniczkę marketu. Ponieważ nie było przeciwko niej żadnych dowodów, to zaczęto ją dyskretnie obserwować. Chciano ją złapać na gorącym uczynku, i to się w końcu udało. W jej samochodzie znaleziono wyniesione ze sklepu produkty, na które nie miała żadnych rachunków. Nie potrafiła także wytłumaczyć, dlaczego tam trafił towar ze sklepu. Wezwanym na miejsce policjantom nie pozostało nic innego, jak zatrzymać kobietę.

Wyżyny głupoty

Do tej kategorii złodziei, czyli – wezmę, może się nie wyda, trzeba również zaliczyć niektórych kasjerów. Zacznijmy od totalnej głupoty. Tą wykazała się kasjerka, która ukradła kartę płatniczą klientki sklepu, a później zapłaciła nią za dwie paczki papierosów.
Na podobne wyżyny bezmyślności wzniosła się była kasjerka z domu Pomocy Społecznej w Młodzieszynie, która rzekomo na prośbę swojej dyrektorki zasłaniała kartką przy wypłacie premii oraz nagród kwotę wypłat, zostawiając tylko widoczne miejsce do podpisu.
Myli się jednak ten, kto sądzi, że za pomocą kartki nie można zrobić większego oszustwa. A tego na ponad milion złotych dokonała kasjerka jednego z sochaczewskich banków. Jej ofiarami zostały osoby starsze, które złodziejka obsługiwała od kilku lat i którą darzyły zaufaniem. Proceder był banalnie prosty. Gdy klienci chcieli poznać stan swojego konta, wówczas kasjerka korzystała z kartek, gdzie miała zapisane nazwisko i sumę, jakiej klient się spodziewał i ten zapis przedstawiała klientom. W rzeczywistości stan konta był dużo niższy. Kobieta podrabiała podpisy okradzionych klientów na potwierdzeniach wypłaty. Nieuczciwa kasjerka usłyszała blisko 250 zarzutów, które dotyczyły m.in. fałszowania dokumentacji, wypłacania pieniędzy z kont klientów, likwidowania lokat terminowych. Policjanci ustalili, że kobieta w ten sposób wzbogaciła się o ponad milion złotych i ponad 600 euro.

Jerzy Szostak

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz