Zdążyć przed zagładą.

Reklamy

Jeżeli miejscy radni zdecydują się o zdjęciu ochrony prawnej z zabytkowej alei lipowej w Chodakowie, to prawdopodobnie uda się ją jeszcze uratować. Natomiast jeżeli takiej zgody nie będzie, to za kilka lat zniknie ona z krajobrazu Sochaczewa.

O zabytkowej alei, prowadzącej z Chodakowa do miejsca urodzin Fryderyka Chopina, stało się głośno na początku ubiegłego roku. Wtedy to Mazowiecki Zarząd Dróg Wojewódzkich zaczął się starać o pozwolenia na wycinkę większości rosnących tam lip.  Drogowcy, którzy planowali remont drogi wojewódzkiej nr 580, postanowili usunąć 130 drzew ze względu na ich stan, który zagraża bezpieczeństwu podróżujących. Co spowodowałoby, że z alei, którą tworzą 164 lipy, 22 klony i 14 jesionów, pozostałoby tylko wspomnienie.

Umierają stojąc

Nic jednak z tego nie wyszło, ponieważ na takie działania nie zgodził się konserwator zabytków. Ten stwierdził, że skoro aleja została wpisana do rejestru zabytków, co stało się w 1980 roku, to o wycince nie ma mowy.

Jednak za wpisaniem jej do rejestru nie poszły środki na ratowanie drzewostanu, który pamięta jeszcze Fryderyka Chopina. To z kolei spowodowało, że obecnie aleja jest tylko marną resztką tego, co jeszcze kilkanaście lat temu było chlubą Chodakowa. Brak jakiekolwiek konserwacji kilkusetletnich drzew powoduje, że znaczna część z nich uschła i grozi przewróceniem się na pieszych, czy jadące drogą samochody. Natomiast te, które jeszcze nie obumarły, także nie są w najlepszym stanie.

Jak jeszcze działał Chemitex, to jego dyrekcja dbała o aleję. Była ona systematycznie pielęgnowana, a drzewa zabezpieczane przed dalszą degradacją. Potem zakład upadł, a wraz z tym rozpoczęła się agonia alei, z której pozostały tylko smętne resztki, na dodatek zagrażające naszemu bezpieczeństwu. Spadające na drogę i chodnik ciężkie gałęzie mogą naprawdę spowodować tragiczne skutki. I choć od lat apelujemy do różnych urzędów, aby w końcu zajęto się aleją, to nasze prośby pozostają bez echa – mówią mieszkańcy Chodakowa, Chodakówka i Żelazowej Woli, którzy w tej sprawie dzwonili do naszej redakcji. Według nich w przypadku zabytkowej aleje mamy do czynienia z typową urzędniczą paranoją.

Konserwator przyrody zadbał o przybicie do rosnących tam lip tabliczek z napisem „Pomnik Przyrody Prawem Chroniony”. Zapomniał jednak o tym, że stare drzewa oprócz ochrony wymagają również innej opieki, specjalistycznej, dendrologicznej, zwyczajnej troski ze strony jej właściciela, którym jest samorząd województwa mazowieckiego. A ten jak widać po stanie drzew w ogóle się nimi nie przejmuje – dodają.

Nadzieja w radnych

Jest jednak szansa na uratowanie zabytkowego drzewostanu oraz poprawienia bezpieczeństwa pieszych oraz kierowców. Jak wynika z naszych informacji, na jedną z najbliższych sesji Rady Miejskiej ma trafić uchwała dotycząca zniesienia ochrony prawnej rosnących w alei drzew.

To już drugie podejście do tej uchwały. Pierwszą próbę podjęto w ubiegłym roku, ale dokument nie trafił na sesję, ponieważ MZDW, który o niego wystąpił, nie miał zgody konserwatora zabytków oraz Regionalnej Dyrekcji Ochrony środowiska na ingerencję w rosnące w alei drzewa. Teraz taka zgoda już jest.

Należy jednak zaznaczyć, że zdjęcie ochrony, czyli uchylenie podjętej przez radę uchwały, która stwierdza, że tworzące ją drzewa są pomnikiem przyrody – nie oznacza, że aleja zostanie pozbawiona ochrony, a tym samym zostanie wycięta.

W uzyskanej zgodzie nie ma mowy o całkowitej wycince zabytkowej alei. Prace, które zostaną przeprowadzone, mają na celu jej uratowanie. Usunięte zostaną jedynie drzewa obumarłe oraz te, których nie da się uratować. W ich miejsce zostaną dokonane nowe nasadzenia. Natomiast pozostały drzewostan zostanie poddany zabiegom pielęgnacyjnym.

Jerzy Szostak

Fot. Aleksander Szostak

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz