
Wraz z nastaniem wiosny gwałtownie wzrasta liczba pożarów traw na łąkach i nieużytkach rolnych. Najczęściej to celowe wypalanie przez człowieka. Choć, jak zaznaczają strażacy, z każdym rokiem jest ich mniej, to jednak idealnie byłoby, gdyby ta praktyka zanikła całkowicie. Stąd też co roku trwa strażacka akcja „Stop pożarom traw”.
– Od dawna wiosna i przedwiośnie to okres, w którym wyraźnie wzrasta liczba pożarów łąk i nieużytków. Nadal są tacy, którzy wypalają trawy i nieużytki rolne, tłumacząc swoje postępowanie chęcią użyźniania gleby. Od pokoleń panuje przekonanie, że spalenie trawy spowoduje szybszy i bujniejszy jej odrost. Jest to jednak błędne myślenie. Trafiały się też przypadki, że nawet osoby wypalające same stawały się ofiarami takich podpaleń. Kilka lat temu doszło do takiego tragicznego zdarzenia na terenie powiatu sochaczewskiego, kiedy starszy pan, który podpalił łąkę, nie zdołał z niej uciec i spłonął – mówi Rafał Krupa, rzecznik Państwowej Powiatowej Staży Pożarnej w Sochaczewie.
Strata dla natury
Obszar wysuszonej roślinności stanowi doskonałe podłoże palne. Wystarczy nawet mała iskra, aby doszło do pożaru. W rozprzestrzenianiu się ognia pomaga też wiatr, który o tej porze roku jest zwykle silniejszy. Osoby decydujące się na wypalanie, są przekonane, że kontrolują sytuację i w porę zareagują. Niestety w przypadku gwałtownej zmiany kierunku wiatru, pożar wymyka się spod kontroli i przenosi na pobliskie lasy i zabudowania.
– Wypalanie traw, to także dewastacja środowiska naturalnego, zakłócenie jego naturalnego cyklu. Prowadzi do nieodwracalnych, niekorzystnych zmian, gdyż ziemia wyjaławia się, zahamowany zostaje naturalny rozkład resztek roślinnych oraz asymilacja azotu z powietrza. Giną też zwierzęta, zwłaszcza te drobne i najmniejsze. Ogień wypala florę, która stanowi różnorodne źródło pokarmu dla pszczół. Pozostaje jałowe pogorzelisko – mówi jeden z sochaczewskich działaczy zajmujących się ochroną przyrody.
– Tylko ciągła edukacja społeczna i budowanie odpowiedzialności jest szansą ochrony przyrodniczego skarbca. Chcemy docierać z naszą kampanią do społeczeństwa i przekonywać, że warto troszczyć się o ziemię w perspektywie pokoleń – stwierdza rzecznik.
W ubiegłym roku na terenie powiatu sochaczewskiego było zdecydowanie mniej pożarów traw. Strażacy interweniowali przy wypalaniu traw w Lasocinie, Pawłowicach i Miszorach. W tej ostatniej miejscowości gasili kilkakrotnie ogień w krótkim czasie. Zagrożenie spowodowane zostało przez podpalacza, a pożary stanowiły ogromne zagrożenie dla okolicznych budynków oraz pobliskiego lasu.
– Jednak pandemia wpłynęła na to, że większość ludzi siedziała w domach i był widoczny spadek pożarów traw. W tym roku póki co też nie widzimy większych wydarzeń tego typu. Jak dotąd strażacy interweniowali 10 razy i to w przypadku lokalnych, drobnych pożarów – dodaje Rafał Krupa.
Wypalanie to przestępstwo
Ci, którzy chcą ryzykować wypalanie, muszą liczyć się z konsekwencjami prawnymi. Ustawa z 2004 roku o ochronie przyrody jasno zaznacza, że zabrania się wypalania łąk, pastwisk, nieużytków, rowów, pasów przydrożnych, szlaków kolejowych oraz trzcinowisk i szuwarów. Zgodnie z nią, ten, kto wypala te tereny, podlega karze aresztu albo grzywny. Ustawa o lasach określa, że w lasach oraz na terenach śródleśnych, jak również w odległości do 100 metrów od granicy lasu, zabrania się rozniecania ognia poza miejscami wyznaczonymi przez właściciela lasu lub nadleśniczego. Nie można też korzystać z otwartego płomienia, wypalać wierzchniej warstwy gleby i pozostałości roślinnych. Za te wykroczenia grożą surowe sankcje. Kodeksu wykroczeń przewiduje areszt, naganę lub grzywnę do 5 tysięcy złotych. Według prawa, kto sprowadza zdarzenie zagrażające życiu lub zdrowiu wielu osób, albo mieniu w wielkich rozmiarach lub mogące spowodować pożar, podlega karze pozbawienia wolności od roku do 10 lat.
– Takie wypalania to również ogromny wydatek finansowy dla nas. Strażacy zaangażowani w akcję gaszenia traw, łąk i nieużytków, w tym samym czasie mogą być potrzebni do ratowania życia i mienia ludzkiego w innym miejscu. Może się zdarzyć, że nie dojadą na czas tam, gdzie będą naprawdę potrzebni. Liczymy, że w końcu zwycięży zdrowy rozsądek, że ludzie przestaną podpalać trawy. Chcemy jak najrzadziej wyjeżdżać do pożarów traw – stwierdza Rafał Krupa.
Bogumiła Nowak
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis