Świąteczny prezent na płocie.

Fot.: AS
Reklamy

Gdy jedni z niecierpliwością czekali na Święta Bożego Narodzenia i zastanawiali się, co dostaną pod choinkę, to mieszkańcy budynków położonych przy ulicy Batalionów Chłopskich mieli zgoła inny problem. Co prawda też myśleli o świętach, ale przede wszystkim o tym, czy i tym razem znów ktoś nie wyląduje na ich płocie lub nie rozwali bramy i nie wjedzie na podwórko.

Jak mówią mieszkańcy posesji położonych wzdłuż drogi prowadzącej z Sochaczewa do Altanki, sytuacja, w jakiej się znaleźli, jest jednocześnie komiczna i tragiczna. Komiczna, ponieważ praktycznie od siedmiu lat w każde święta lub tuż przed Sylwestrem rozpędzone samochody taranują ogrodzenia lub bramy. Natomiast tragiczna, choć jeszcze nikt do tej pory nie zginął, to kilkanaście osób zostało już rannych, a straty spowodowane zniszczeniami idą w dziesiątki tysięcy złotych.

Prezent pod choinkę

– Stało się już smutną tradycją, choć i w ciągu roku też często do tego dochodzi, że przed świętami Bożego Narodzenia lub przed Sylwestrem ktoś rozwala ogrodzenie nasze lub sąsiada. Ostatnie takie zdarzenie miało miejsce 30 stycznia 2020 roku. Wtedy kierujący pojazdem, jadąc z nadmierną prędkością, wpadł w poślizg na zakręcie i uderzył w przęsło ogrodzenia. W wyniku czego przęsło wpadło na teren posesji, uszkadzając ścianę śmietnika oraz skrzynkę na światło. Auto nie nadawało się do jazdy. Natomiast w ubiegłym roku na naszym ogrodzeniu wylądowała mieszkanka Altanki. Jak mówiła, pojechała do Luxa na Gawłowską, aby kupić przyprawy do ryb, bo podczas smażenia jej się skończyły. A gdy je kupiła, spieszyła się do domu, aby szybko dosmażyć karpia. Jednak ze smażenia nic nie wyszło, bo wylądowała na naszym płocie – wspominają mieszkańcy posesji położonych przy zakręcie drogi prowadzącej od Szpitala Powiatowego do Altanki.

Co prawda – jak dodają – na zakręcie jest ograniczenie prędkości do 40 km na godzinę, jednak rzadko który kierowca jedzie z taką prędkością, a to skutkuje wypadkami. Na przykład podczas jednego z nich kobieta jadąca z nadmierną szybkością straciła panowanie nad pojazdem. W wyniku czego wypadła z drogi. Następnie rozpędzony samochód wyrwał bramę i wpadł na podwórko. Tylko dużemu szczęściu należy przepisać to, że nikt nie został ranny.

– Samochód wpadł na podwórko akurat w chwili, gdy bawiły się na nim moje dzieci – powiedział nam jeden z właścicieli posesji przy pechowym zakręcie.

Bezustanny strach

Jak mówi nasz rozmówca, mieszkańcy od lat proszą władze gminy Sochaczew, która jest zarządcą tego odcinka drogi, o zamontowanie w tym miejscu tzw. śpiących policjantów. Ale ich prośby nie zostały spełnione. Według nich jest to co najmniej dziwne, ponieważ zakręt w tym miejscu jest bardzo niebezpieczny, o czym świadczą nie tylko relacje mieszkańców, ale też policyjne statystyki. Wynika z nich, że w ostatnich latach na tym odcinku drogi doszło do kilkudziesięciu incydentów drogowych z udziałem pieszych, rowerzystów oraz mieszkańców pobliskich posesji. Do tego dochodzą zniszczenia spowodowane przez samochody, które idą w dziesiątki tysięcy złotych. Ale najgorszy jest bezustanny strach o życie najbliższych.

Co prawda gminny samorząd w ubiegłym roku, w trosce o bezpieczeństwo pieszych, wybudował wzdłuż drogi chodnik, ale niewiele to pomaga. Pędzące ulicą samochody nie tylko wpadają na ogrodzenia. Często dochodzi do sytuacji, że przelatują przez chodnik i lądują na znajdującym się za nim polu. Jeszcze niedawno niektóre z nich zatrzymywały się na rosnących przy drodze drzewach, ale teraz już do takich sytuacji nie dochodzi. Gdyż drzewa zostały wycięte. Być może uratowało to niektórym życie. Jednak chodnik i wycinka drzew nie rozwiązują problemu. Ten, jak mówią mieszkańcy, zniknąłby wraz z zamontowaniem progów spowalniających.

Jednak nikomu się do tego nie spieszy. Czy naprawdę musi dojść do tragedii, aby w końcu władze gminy zdecydowały się na założenie w tym miejscu progów – pytają mieszkańcy.

Jerzy Szostak

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz