Lepkie ręce ekspedientki.

Kradzione nie tuczy. Tym razem przekonała się o tym pracownica jednego ze sklepów w gminie Sochaczew. Kobieta przyjmowała od klientów gotówkę, następnie wycofywała artykuły z paragonu, a pieniądze zabierała.

Praktycznie nie ma tygodnia, aby sochaczewscy policjanci nie zatrzymali na terenie powiatu sochaczewskiego osoby o lepkich rękach. Przeważnie są to sklepowi złodzieje, próbujący wynieść bez uiszczenia należności alkohol lub słodycze. W ręce stróżów prawa wpadają także ci, którzy próbują kradzionym kartami płatniczymi płacić za swoje zakupy. Rzadko trafia się jednak, aby za niecne sprawki do policyjnego aresztu trafiła ekspedientka.

Przekręt na paragon

Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w ubiegłym tygodniu, a dokładnie w piątek 4 grudnia. Tego dnia policjanci z sochaczewskiej komendy zatrzymali 59–letnią kobietę. Od dwóch miesięcy pracowała ona jako ekspedientka w jednym ze sklepów na terenie gminy Sochaczew.

Wpadła po tym, jak właścicielowi sklepu nie zgadzał się tak zwany stan magazynowy z zapisami kasy fiskalnej. Inaczej mówiąc, towaru w sklepie ubywało, ale pieniędzy w kasie nie przybywało. Przedsiębiorca o całej sprawie powiadomił policję. Ta od razu wpadła na trop złodzieja. Okazała się nim pracownica sklepu.

Z ustaleń policji wynika, że kobieta pracująca jako ekspedientka, nie zamykała paragonu i po przyjęciu gotówki od klienta, wycofywała pozycje z zakupionym towarem. Klient nie dostawał paragonu, a kobieta zatrzymywała pieniądze dla siebie z fikcyjnych zwrotów. Policjanci podejrzewają, że przestępczy proceder mógł trwać od października do 24 listopada.

W ubiegły piątek kobieta usłyszała zarzut oszustwa i przyznała się do popełnionych przestępstw. Oszustwo jest zagrożone karą do 8 lat pozbawienia wolności – powiedziała nam Agnieszka Dzik, rzecznik sochaczewskiej policji.

Czyszczenie kont

To nie pierwszy przypadek zatrzymania przez policję oszustów, którzy cudze pieniądze wkładali do własnych kieszeni. Na przykład w ubiegłym roku funkcjonariusze KPP w Sochaczewie zatrzymali 47-letnią kasjerkę-oszustkę, pracującą w oddziale jednego z sochaczewskich banków. Złodziejka z konta klientki wypłaciła sobie ponad 100 tysięcy złotych. Ale to nic w porównaniu z inną pracownicą banku, która z kont klientów przywłaszczyła sobie milion złotych. Złodziejski proceder trwał przez siedem lat, a oszczędności straciło 12 osób.

Kolejnym bankowym oszustem okazał 39-letni kierownik jednego z oddziałów bankowych w Sochaczewie zatrzymany w 2016 roku. W tym przypadku oszust przywłaszczał pieniądze z kont należących do osób, które zmarły lub długo nie wykonywały na nich żadnych operacji. Nieuczciwy pracownik banku został przyłapany niemal na gorącym uczynku. Jego wina nie była trudna do udowodnienia. Policjanci podejrzewali jednak, że mężczyzna mógł oszukać znacznie więcej osób niż to wynikało ze wstępnej fazy dochodzenia. Przeczucie ich nie myliło. Rok później złodziej usłyszał kolejne zarzuty. Tym razem poszkodowana przez niego okazała się 61-letnia sochaczewianka, której oszust zlikwidował lokatę i przywłaszczył sobie zgromadzone na niej kilkadziesiąt tysięcy złotych. Kobieta trzymała lokatę na koncie na tzw. czarną godzinę i od 10 lat nie wykonywała żadnych operacji finansowych. Mężczyzna wykorzystał to, likwidując jej lokatę. W tym celu podrobił podpis kobiety na dokumentacji, a następnie wypłacił sobie pieniądze. Licząc, że kobieta się nie zorientuje. Był w błędzie, bo za fałszowanie dokumentów i przywłaszczenie pieniędzy grozi mu 5 lat pozbawienia wolności.

Jerzy Szostak

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz