Przy ulicy Warszawskiej od wielu miesięcy trwają prace budowlane. Powstaje nowy stadion, który ma być dumą naszego miasta. Co prawda różne dziwne rzeczy dzieją się podczas jego powstawania, choćby zamieszanie z bieżnią, która miała mieć 420 metrów (sic!). Ciekawy jestem, która to tęga głowa taki pomysł zaakceptowała i poświadczyła swoim podpisem.
Warto jednak wiedzieć, że pierwszy stadion w tym miejscu został oddany do użytku 26 czerwca 1932 roku. Ale po kolei.
28 stycznia 1927 roku ukazało się rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie utworzenia Państwowego, Miejskich i Powiatowych Urzędów Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego. W tym samym roku powstał taki urząd w Sochaczewie. Mieścił się on w nieistniejącym już budynku klasztoru dominikańskiego przy obecnym Placu Świętego Dominika. W tym czasie istniało już kilka miejsc, gdzie uprawiano sport. Jednym z nich był 5-hektarowy plac położony przy trakcie Warszawskim. Była to część dóbr Czerwonkowskich podarowana miastu na cele sportowe przez Włodzimierza Ignacego Garbolewskiego już w roku 1920. Był to trawiasty plac, na którym grano w piłkę nożną.
Jak dotychczas, nie udało się odnaleźć dokumentów potwierdzających status prawny tych terenów. Pojawiły się jednak w prasie informacje, że „…Stadion zajmuje przestrzeń 5 ha. Jest to dzierżawa na 25 lat od pana Garbolewskiego”. Czytamy też: „Podkreślić należy, że 5-hektarowe boisko leży na gruncie właściciela pobliskiego majątku pana Garbolewskiego, który za wydzierżawienie tak dużego placu zażądał jedynie zwrotu płaconych za plac podatków”. W tym czasie żył jeszcze darczyńca, uznać więc trzeba, że są to informacje prawdziwe.
Pierwszą wzmianką prasową o naszym stadionie jest artykuł z 1930 roku: „Powiat Sochaczewski (woj. warszawskie)” w którym piszą: „(…) Wychowanie Fizyczne i Przysposobienie Wojskowe prowadzą: „Strzelec”, „Sokół”, Straże pożarne oraz wszelkie inne stowarzyszenia. Powiat posiada własną strzelnicę oraz jest w projekcie stadion sportowy, jako żywy pomnik 10-lecia Niepodległości Polski …”. Jest w tym trochę przekłamania, ale cóż – taka była ówczesna promocja powiatu.
Prace przy budowie stadionu rozpoczęły się w marcu. Wszelkie prace ziemne wykonano wyłącznie przy pomocy bezrobotnych. Stadion miał trybunę (znajdowały się pod nią dwie szatnie oraz magazynek), bieżnię, skocznię, rzutnie, boiska do piłki nożnej, siatkowej oraz koszykówki. Na terenie obiektu znajdowała się jeszcze ściana do ćwiczeń straży pożarnej oraz strzelnica małokalibrowa usytuowana wzdłuż torów kolejki wąskotorowej. Budowa stadionu odbyła się na zlecenie Starostwa Powiatowego i według różnych źródeł kosztowała od 25 do 30 tysięcy. Warto zwrócić uwagę na tempo budowy. Obiekt od podstaw powstał w cztery miesiące!
Należy wspomnieć, że na ówczesnym obiekcie sportowym istniał już od 1928 roku asfaltowy kort tenisowy wybudowany przez młodzież pod kierownictwem legendarnego sochaczewskiego nauczyciela i działacza społecznego Bernarda Kampelmachera.
Otwarcie stadionu zaplanowano na 26 czerwca 1932 roku. Na imprezę zapraszała prasa oraz plakat rozwieszony na terenie Sochaczewa oraz powiatu.
„Dzień 26 czerwca r.b. będzie uroczystym dniem Święta P.W. i W.F. w Sochaczewie. W dniu tym odbędzie się poświęcenie i oddanie do użytku publicznego stadionu, a w dalszym programie uroczystości przewidziane: zawody lekkoatletyczne i sportowe o uzyskanie P.O.S. (Państwowa Odznaka Sportowa). … Wszystkie sfery społeczne proszone są o wzięcie udziału w powyższym Święcie w celu zadokumentowania swojej solidarności i zrozumienia potrzeby rozwoju sportu”.
Ówczesna prasa pisała: „Już od wczesnego rana w ubiegłą niedzielę panował na ulicach Sochaczewa niezwykły ruch. Miasto czyściutko posprzątane, udekorowane flagami, miało wygląd odświętny, uroczysty. O godzinie 9 rano mieszkańcy tłumnie wylegli na stadion przy szosie warszawskiej (…)”.
Na środku boiska w podkowie ustawiły się organizacje przysposobienia wojskowego, Związek „Strzelec” z miasta i powiatu, Związek Byłych Wojskowych, Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, Harcerze, zawodnicy, Straż Pożarna oraz inne stowarzyszenia. Kilka minut po godzinie dziewiątej pojawili się zaproszeni goście: wojewoda warszawski – Stanisław Twardo, dowódca Okręgu Korpusu 1 – generał Czesław Jarnuszkiewicz, naczelnik wojewódzkiego wydziału wojskowego – Michał Terlecki, kierownik okręgowego urzędu W.F. i P.W. – major Maksymilian Lewin oraz inspektor P.W. przy OK1 major Julian Andrzej Sosabowski.
Otwarcie stadionu zaczęło się od poświęcenia placu sportowego przez księdza dziekana Wincentego Trojanowskiego. Następnie przy dźwiękach hymnu narodowego odegranego przez orkiestrę 30 Pułku Strzelców Kaniowskich (sprowadzoną specjalnie na ta uroczystość) wciągnięto na maszt flagę narodową. Stadion otworzył przemówieniem wojewoda Stanisław Twardo. Po jego przemówieniu odbyła się polowa msza święta, odprawiona przez dziekana parafii św. Wawrzyńca. Po nim przemawiali: starosta Tadeusz Reindl, który przedstawił historię budowy stadionu, major Maksymilian Lewin, który dziękował w imieniu wojska polskiego i całego społeczeństwa powiatu sochaczewskiego za wysiłek i pracę przy budowie stadionu, oraz pan Henryk Świeżyński, który w imieniu społeczeństwa Sochaczewa dziękował za otwarcie stadionu.
Po mszy i przemówieniach odbyła się uroczysta defilada przybyłych organizacji. Na uroczystości obecni byli także: burmistrz miasta Sochaczew – Andrzej Koperkiewicz i naczelnik Powiatowej Komendy P.W. i W.F. Później zaproszeni goście przeszli kilkadziesiąt metrów i otworzyli strzelnicę małokalibrową. I tu muszę znowu przytoczyć prasę: „(…) Na specjalną uwagę zasługuje bogato w broń zaopatrzona strzelnica małokalibrowa (…)”. Następnie goście zjedli wspólny żołnierski obiad.
Po południu odbyły się zawody sportowe, strzeleckie oraz mecz piłki nożnej. Pierwsze nagrody zdobyli: 60 m pań – Skuratowicz (Sokół), 100 m – Stanisław Ladachowski, 800 m – Wacław Duplicki, sztafeta 4×100 panów – Gimnazjum, rzut oszczepem – Jan Ciastek (39,05), rzut dyskiem – Władysław Strelan (27,20), rzut kulą – Jan Ciastek (10,50), skok w dal – Stanisław Gala (5,65), skok w wzwyż – Stanisław Gala i Witold Rosiński (po 1,55), strzelanie pan Abramek, uzyskując 80 na 100 możliwych punktów. Pierwszy strzał w nowo otwartej strzelnicy oddał wojewoda Twardo.
Podsumowaniem uroczystości otwarcia stadionu był mecz piłkarski, który w późniejszych latach obrósł wieloma legendami. Na boisku pojawiły się drużyny Orkana i ŻTGS (Żydowskie Towarzystwo Gimnastyczno-Sportowe). ŻTGS zaproszono w ostatniej chwili, gdyż przyjazd odwołał rywal z sąsiedniego miasta. Faworytem byli oczywiście gospodarze, mający zresztą za sobą większość kibiców. Coś jednak poszło nie tak, bo do przerwy Orkan przegrywał 0:4 i zanosiło się na fatalne zakończenie pięknego świątecznego dnia. W drugiej połowie zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Na boisko nie wszedł już najlepszy gracz żydowskiej drużyny Israel Ajzenmann, a tłumaczenie jego absencji było co najmniej niejasne (powody osobiste). Według niektórych relacji Orkan miał też po swojej stronie nie tylko trybuny, ale i sędziego. Orkan zdobył 5 bramek, ŻTGS już żadnej i mecz skończył się wynikiem 5:4 dla gospodarzy. O meczu długo jednak mówiono w mieście, tworząc jego legendę.
Tak mecz ten wspomina Lejb Fursztenberg: „Dziadek jako młody chłopak pracował w młynie. Być może był to młyn Michalskiego, za którym trzy razy w tygodniu uczniowie pobliskiej szkoły kopali piłkę. Takie były początki ŻTGS.
Do legendy przeszedł mecz, który rozegrali zawodnicy ŻTGS z najlepszymi graczami polskich drużyn z Sochaczewa. Nasz dream team miał się zmierzyć z rywalami z sąsiedniego miasta, ale ci na dzień przed meczem odwołali przyjazd. Zwrócono się więc do Żydów, zgodnie z zasadą „Jak bida, to do Żyda”. Przewagę na trybunach mieli chrześcijanie, przekonani, że „nasi” bez trudu dokopią „Żydkom”. Tymczasem po pierwszej połowie ŻTGS prowadził cztery – zero. Żydzi nie mogli wygrać tego meczu. Po przerwie nie wyszedł na boisko ich najlepszy gracz Israel Ajzenman („z powodów osobistych”). Z wydatną pomocą sędziego, kapitana Wojska Polskiego „nasi” zwyciężyli pięć do czterech.
Po tej wpadce – bo mimo wszystko była to kompromitująca wpadka, o której jeszcze długo mówiono w Sochaczewie – szkoleniem miejscowych piłkarzy zajął się lokalny propagator sportu, instruktor tenisa Aleksander Weber. Dzięki niemu sochaczewski Orkan (dawny Naprzód) doczekał się drużyny z prawdziwego zdarzenia. W jego ślady wkrótce poszły Boryszewianka (czyli Unia z Boryszewa), Jagiellonka oraz Świt, przede wszystkim zaś największy konkurent sochaczewian, Chodakowianka, późniejsza Bzura Chodaków, która po wojnie grała nawet w drugiej lidze.”
Niestety do tej pory nie udało się zdobyć żadnych dokumentów ani zdjęć z otwarcia stadionu przy ulicy Warszawskiej. Druga Wojna Światowa zniszczyła wiele bezcennych pamiątek i dokumentów.
W tym miejscu zwracamy się do Czytelników Expressu Sochaczewskiego – przejrzyjcie swoje szuflady i archiwa. Może znajdziecie w nich materiały dotyczące sochaczewskiego sportu. Czekamy na kontakt.
Tomasz Ertman
Andrzej Paluch
Foto: z archiwum Andrzeja Palucha
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis