
Od ponad 20 lat Maria Piotrowska, mieszkanka wsi Szeligi w gminie Nowa Sucha, zmaga się z obojętnością urzędników, którzy nie dostrzegają jej problemu. Sprawa dotyczy półkilometrowego odcinka drogi, jedynej trasy umożliwiającej kobiecie komunikację ze światem. Wystarczy jednak większy deszcz, a ta gruntowa droga staje się trzęsawiskiem. O czym przekonaliśmy się, próbując dotrzeć do pani Marii. Nasz samochód na dobre ugrzązł w błocie.
– Od ponad 20 lat błagam właściciela, czyli Lasy Państwowe, aby coś z tą drogą zrobili. Ja sama nie jestem w stanie nic zrobić, gdyż mój stan zdrowia na to nie pozwala. Wcześniej sama woziłam taczkami gruz, kamienie i cegły pustaki. Teraz jestem w takim stanie, że już nie daję rady, gdyż mam potrójną dyskopatię, co w każdej chwili może mnie sparaliżować. I jak wtedy dojedzie do mnie pogotowie? – żali się 62-letnia Maria Piotrowska.
Pułapka na drodze
Niektórzy sąsiedzi uważają, że nasza rozmówczyni jest osobą nieco konfliktową, bo ciągle ma pretensje o tę drogę. Jeden z rolników uważa, że mogła nie decydować się na zakup leżącej na uboczu nieruchomości. Jednak Maria Piotrowska zaznacza, że nie miała zbyt wielkiego wyboru. Poprzedni jej dom, stary i drewniany, spłonął. Nie chciała mieszkać ze swoim rodzeństwem i dwójką małych dzieci, a tu trafiła się okazja. Prawie 100-letni dom i gospodarstwo. Zadłużyła się i kupiła nieruchomość. Droga była jeszcze w miarę znośna. Teraz z każdym rokiem jest coraz gorzej. Wystarczy większy deszcz i na drodze robi się trzęsawisko. Przy długotrwałych opadach jej dom zostaje całkowicie odcięty od reszty wsi.
Decydujemy, aby pojechać na miejsce i przyjrzeć się sytuacji. Z pozoru wszystko wygląda normalnie. Parę kałuż i w miarę solidny trakt. Jednak po przejechaniu 200 metrów samochód wpada w bagnistą maź aż po osie. Teraz dopiero można zrozumieć skalę problemu mieszkanki Szeligów.
– Nie dojeżdża do mnie firma, aby wymienić mi butle z gazem. Śmieci mam w workach od lutego. Nie jestem w stanie przeciągnąć kosza do drogi, a samochód od odbioru odpadów nie wjedzie. Nie dojedzie też do mnie karetka pogotowia ratunkowego – dodaje pani Maria.
